witam serdecznie!
na wstępie zaznaczę, że szukałam podobnego wątku i albo jestem ślepa, albo takiego nie ma....
temat dotyczny króliczka, którego adoptowałam (prywatnie, nie przez stowarzyszenie) dwa dni temu. króliczek, Leon, ma mniej więcej trzy lata, jest zdrowym królikiem (dzisiejsza wizyta u weta to potwierdziła). niestety jest zaniedbanym zwierzątkiem. to miniaturka, żyjąca od dwóch lat w lato na dworze, bez względu na pogode, a w zime w piwnicy. mało lub tyle co nic biegał. dieta pozostawia wiele do życzenia, powolutku wprowadzę zmiany. równiez zła diete potwierdza to, ze jest chudy. nie gryzie, nie jest agresywny, ewidentnie zna koty, bo z moimi już się bawił i to był jedyny moment kiedy się ożywił. niestety w wiekszośći czasu jest po prostu bardzo smutny. ma apetyt okrutny, pije, a poza tym jest.... smutny. śpi, jest mało zainteresowany otoczeniem. ożywił się dwa razy. poznając moje koty, pierwszego dnia i dzisiaj poznając moją córe, która się w nim zakochała odrazu. może córka go pobudzi do życia? Leon nie chce wychodzic z klatki, boi się, mimo iż klatka jest dostosowana by królik dał sobie dam rade wchodzić i wychodzić. ja nie wiem jak to opisać.... brak w nim życia, a to przecież młody zwierzak, powinien jeszcze mieć chęć do zabaw i figli króliczych. czy to, że tak długo był sam, może mieć na niego aż taki wpływ? a może to taki egzemplarz? trafił dobrze. miałam już uszate, ale brak mi aż takiej wiedzy jak Wy mi możecie przekazać. proszę pomożcie, co zrobić by odzyskał chęć życia? bo on tak jakby jej nie ma....