Witam,
przepraszam jeśli wprowadzę bałagan, ale nie ukrywam, że potrzebna mi porada osób bardziej doświadczonych, może sugestie jak rozwiązać problem. Przejdę do sedna.
Mam królika miniaturkę - prawie cztery lata ze mną. Zawsze był królikiem raczej spokojnym, radosnym. Nie lubił być na rękach, nie łaknął jakiegoś wielkiego kontaktu z człowiekiem - miewał dni, kiedy go potrzebował i go prosił, ze mną kontakt miał bardzo dobry. Cieszył się na mój widok, reagował na głos, chętnie jadł. W zeszły weekend zaczął być osowiały - siedział spokojnie, ale pchał się, by go głaskać, spokojnie dał się brać na kolana i ręce, co mu się nie zdarzało, przesiedział u mnie cały weekend. Gdy ktoś wstał i przestał go głaskać - siedział w tym samym miejscu, gdzie go pozostawiono, czekał. Zauważyłam, że chętnie odwraca się buzią do ściany, tyłem do ludzi. Jakieś dwa dni temu w nocy zaczął szaleć. Królik nie mieszka w klatce, ma klatkę i wchodzi do niej, kiedy ma ochotę, raczej tylko załatwić potrzeby, zjeść siana i tyle, cały dzień i noc przebywa w kuchni i biega po mieszkaniu. Jak wspomniałam - jakieś 2 dni temu w nocy nagle zaczął szaleć, biegiem puścił się do pokoju, biegał i pchał się w kąty. Rano mu nie minęło, rzucał się na mamę, co mu się nie zdarzało, biegał jakby przed czymś uciekał, stał się niespokojny. Od wczoraj siedzi w klatce - siedzi sam z siebie, nikt go tam nie schował, wszedł sam i całą noc tam spędził (to mu się nie zdarzało), jest nadal niespokojny. Biega z kąta w kąt, nie daje się głaskać, mi pozwala czasami, ale nadal jest niespokojny, zestresowany, jakby zalękniony.
Wizyta u weterynarza jest konieczna, ale może jesteście w stanie doradzić, jak mu pomóc teraz - jak pomóc się uspokoić, z czego może wynikać lęk. Mam go głaskać, lepiej dać mu spokój? Czy może to być wynik choroby? Mama podejrzewa za długie zęby, ale nie zauważyłam, by były dłuższe niż u poprzednich królików.
Za każdą poradę będę wdzięczna. Pozdrawiam.