Ale skąd pomysł, że króliki czy psy nie pamiętają przeszłości? Pamiętają, ale dla nich, w przeciwieństwie do części ludzi ważne są wyuczone w jej czasie reakcje, a nie doświadczenia
w sensie emocji. Sformułowanie "żyć przeszłością" odnosi się do rozpamiętywania doświadczeń, przeżywania na okrągło emocji związanych z jakimś wydarzeniem etc. Królik nie analizuje przeszłości, nie skupia się na niej. Ale to nie znaczy, że nie pamięta - oj, króle są pamiętliwe. Natomiast ich reakcje można zmienić, bo są efektem wyuczonych zachowań. Czyli królik czy pies boi się np. ręki, bo w kojarzy się ona z mającym nadejść bólem. Tak, on to przeżył w przeszłości, ale nie zastanawia się nad tym, tylko reaguje tak, jak się nauczył w wyniku powtórzeń danego zachowania.
Ta informacja jest o tyle ważna, że ani pies ani królik nie są "zwierzętami z odzysku" bo coś tam przeszły. Dla nich przeszłość może nie istnieć, tylko muszą się nauczyć innych reakcji, muszą wiedzieć, jakich zachowań się od nich oczekuje i się ich nauczyć. Same się tego nie domyślą, no bo jak - w myślach nie czytają. Zapamiętają nowy wzorzec zachowania czy reakcji na sytuację i będą go stosować o ile będzie się im wydawał korzystny (jak np. królik uzna, że nie lubi głaskania bardziej niż lubi żurawinkę, to dla niej nie przyjdzie
).
EDIT:
Dokładnie tak, jak napisała Iskra.
Zachowanie królika to nie tyle kwestia zaufania człowiekowi, co nauczenia się wspólnego życia. Dla przykładu - bite dziecko, nawet przy najbardziej zaufanej osobie się skuli, gdy ta się w jego stronę zamachnie (choćby po to, by je objąć). Królik "po przejściach" często nie dlatego ucieka, czy atakuje, że nie ufa czy nie czuje się u nas bezpiecznie, ale bo wykonujemy gesty, które ma skojarzone z czymś negatywnym. Nie wystarczy więc, żeby królik nas polubił, trzeba jeszcze pomóc mu nauczyć się bardziej efektywnych zachowań. Z uciekającym królikiem to problem i zawsze jest to pracochłonne i wymaga wieeeeelkiej cierpliwości. Dlatego ja np. zabierałam króliczka do siebie na kolana do posiedzenia przy mnie przed spacerem, żeby raz, go nie ganiać potem i nie psuć całej pracy, a dwa żeby mu się to siedzenie ze mną kojarzyło ze spacerem = czymś miłym. I dawkowałam ćwiczenia, by zwierzęcia nie zniechęcić i nie zrazić do siebie.