Wykorzystam istniejący temat, chociaż u mnie są dwaj wykastrowani panowie, a nie parka.
Teo jest u mnie od jakichś trzech miesięcy, półtora miesiąca temu został wykastrowany. Od jakiegoś czasu biegał luzem, chociaż zagroda przez cały czas stała. Jest bardzo łagodnym i uległym króliczkiem, chociaż ma skłonności do znaczenia terenu.
Pysiek przyjechał do mnie tydzień temu. Wylądował w zagrodzie stojącej bok w bok z zagrodą Teo (plus kilka centymetrów przerwy). Teosia też zaczęłam znowu zamykać, żeby nie było, że któryś jest bardziej uprzywilejowany, są wypuszczani na zmianę kiedy jestem w domu.
Panowie mają paśniki naprzeciwko siebie, naprzeciwko siebie też jedzą - i jak obaj są w zagrodach, nie próbują się atakować (Pysiek za to drugiego dnia rzucił mi się na rękę, jak chcisałąm drania nakarmić). Kiedy wypuszczam, jest trochę gorzej. Obwąchują się przez kraty i zdarza się, że Pysiek dziabnie Teosia w pyszczek. Teo wtedy zwykle otrząsa się i odsuwa, ale niedługo znowu wraca i nadal wtyka nochal gdzie nie trzeba. Poza tym (i bobkowaniem plus sikaniem pod zagrodą Pyśka przez Teo oraz ogólnym pogorszeniem trafialności do kuwety) agresji raczej nie ma. Oba biegają po całym mieszkaniu (nie warują non-stop przy klatce rywala) i żadnej nie wygląda na bardzo zestresowanego. Nie ma też specjalnych protestów z powodu zamieniania królików miejscami (od czterech dni mamy rotację i codziennie zamieniam panów zagrodami).
Teo nadal jest miziasty i łagodny. Pysiek, który podobno był w biurze słodką przylepą, u mnie na głaskanie zupełnie nie ma ochoty, ale poza jedną mało fajną niespodzianką z wiszącym mi na ręce królikiem nie jest też agresywny.,
Pytanie brzmi, czy powinnam już próbować wypuścić panów razem, czy jeszcze poczekać? Tydzień to niedużo czasu, ale też nie wydaje mi się, żeby stosunki pomiędzy nimi w jakikolwiek sposób ewoluowały. Być może żeby przejść do jakiegoś kolejnego etapu, muszą sobie hierarchię ustalić?
*edit* A, zapomniałam wspomnieć, że tak naprawdę pierwszy kontakt bez krat panowie już mieli... Pysiek wyskoczył z zagrody drugiego dnia i zastałam uszaki, jak jeden gonił drugiego i szczypał w tyłek. To było bardzo nieplanowane i trochę spanikowałam, więc złapałam Teosia na ręce, wyniosłam, a Pyśka zapuszkowałam. Tak czy inaczej było sporo futra (Teosiowego), ale krew się przez te parę sekund nie polała.