Dobra, bedzie dlugo.
3 sztuki, dwa samce i jedna samiczka. Wszyscy wzieci jako dzieciaki, razem sie wychowywali, az do pewnego dnia kiedy to dwojka chlopakow dostala szalu i zaczela sie naparzac. Fruwalo futro, byla krew, a Roger ma piercing i moze teraz nosic w uchu zlote kolko
Od tej pory wszyscy sa rozdzieleni (mniej wiecej ponad pol roku - niestety nie wiem dokladnie ile, bo wtedy jeszcze nie byli moi), poklatkowani, wypuszczani pojedynczo, niekastrowani.
Za ok 2 miesiace bedziemy sie przeprowadzac, wiec zdecydowalam, ze w nowym mieszkaniu przeprowadzimy zaprzyjaznianie, bo wszyscy znajda sie na nowym terytorium. Jutro Fernando straci jajka, w ciagu najblizszych kilku tygodni Roger, no i oczywiscie wysterylizujemy samiczke.
I co teraz? W stosunku do ludzi, wszyscy sa bardzo przytulasni, praktycznie zero agresji (dziewczynka jest dosc terytorialna, ale ja szanuje to, ze klatka to jej terytorium i odwdziecza sie byciem najwiekszym slodziakiem na swiecie), chlopcy w stosunku do czlowieka tez sa mieciutkimi przytulakami, zero warczenia czy jakichkolwiek agresywnych zachowan. Fernando jakis czas temu spryskiwal teren, ale od kilku miesiecy tego nie robi. Sikac raczej nie sikaja.
Czy to, ze ogolnie wszyscy sa z charakteru miluscy moze miec pozytywny wplyw na ich relacje przy zaprzyjaznianiu? Czy ich stosunek do ludzi nie ma nic wspolnego ze stosunkiem do krolikow?
Zastanawiam sie tez jak z pamietliwoscia, czy chlopcy beda pamietali dzieciece przytulaski czy raczej dziurawienie uszu i wyrywanie klakow (dodam, ze to byla to tylko jednorazowa akcja)?
Aktualnie uklad sil wyglada tak:
Shirley po wypuszczeniu zajmuje sie soba, czasem podejdzie do chlopakow w odwiedziny, pokreci sie kolo ich klatek, stukna sie noskami i idzie dalej zajmowac sie soba.
Fernando (jedyny baranek, najwiekszy) galopuje do Shirley, Rogera praktycznie ignoruje, nawet jak zblizy sie do jego klatki to w sumie na niego popatrzy, usiadzie gdzies sobie w poblizu, ale tak ogolnie to ma go w nosie
Roger (miks rexa i karzelka polskiego, jest naprawde malenki, weterynarz nie mogl uwierzyc, ze ma ponad rok) to diabel wcielony, biegnie do Shirley jak szalony, wszystko oznacza brodka, jak widzi Fernando dostaje szalu, ogon w gorze i jedyne czego chce to leciec sie tluc.
Jak sie za to zabierac? Wszystkich na raz wypuszczac?