Salsa ma prawo panikować, skoro od 2 lat Shila ją gania - to bardzo stresujące.
Królik nie musi warczeć czy gryźć, żeby straszyć rywala. Daje znać postawą i zapachem, że nie życzy sobie tego drugiego. Poza tym, króliki są pamiętliwe i każde zranienie zapamiętają (moja Miśka po oskalpowaniu przez Issę zrezygnowała z kontaktu z nią i na każdy ruch reagowała jak atak) Ty pozwalając jednej zastraszać drugą, stawiasz Salsę na przegranej pozycji.
Jako przywódca tego stada odpowiadasz za porządek i harmonię w nim, po Twoim zachowaniu króliki wnioskują, kto jest ważny - Salsa jest nieważna w hierarchii. Musisz korygować zachowania Shilii - tak jak się koryguje psa, gdy próbuje startować z zębami do innego.
Do korekty można używać: spryskiwacza z wodą, palca - dotyk w szyjkę, szelek - powstrzymanie biegu. Tylko pożądane zachowania nagradzamy i tylko wtedy dajemy smakołyki. Nie wysypujesz przed nimi granulatu, jak Shila właśnie pogoniła Salsę (bo dla niej to nagroda za przepędzenie słabszego w stadzie).
Ja musiałam swoją starszą i niesterylizowaną samicę nauczyć życia w stadzie - a ona koniecznie chciała ustawić swój porządek (znaczy się, ona przegania kogo chce i kiedy chce, nawet łapiąc zębami za dupsko).
Z Issą po incydencie z oskalpowaniem nie dało się już zaprzyjaźnić, a próby skończyły się takim stresem, że Miska przestała jeść, zrobiła się nadpobudliwa i potrafiła zaatakować mnie niczym rozwścieczony pittbul.
Z Bizu (ona) nie dopuściłam już do rękoczynów. Miśka spotykała się tylko pod nadzorem na początku, nie miała prawa przeganiać małej. Najpierw na moich kolanach siedziały razem, potem (jak już Miska nie reagowała źle) Miśka chodziła z Bizu po pokoju, ale w szelkach - jak jej odbijało, to szelki ją przytrzymywały, potem jak już grzecznie umiały się tolerować na otwartej przestrzeni, to siedziały w obcym kojcu, w kuchni i obok stał spryskiwacz - jak słyszałam, że się piorą, to wkraczałam i dawałam nim znać, że nie wolno.