Wiesz, na tym forum bardzo wielu z nas przeżyło stratę zwierzaka - królika, psa, kota - i wiemy jak jest ciężko. Mogę tylko od siebie powiedzieć, że z czasem będzie łatwiej, ból minie, zostaną piękne wspomnienia - tym bardziej, że jak piszesz, miała piękne życie. Wiem, że nie bardzo masz teraz chęć o tym myśleć, ale to prawda.
Teraz musisz się z nią pożegnać i pozwolić jej odejść. Chociaż tak naprawdę nasi przyjaciele nigdy nie odchodzą naprawdę, zawsze żyją w naszych sercach - to banalne, ale prawdziwe.
p.s. Jak ci to pomoże, to może napisz coś więcej o Basi, chętnie poczytam - i myślę, że nie tylko ja.
Dziękuję, piękne powiedziane i od zawsze zgadzam się z tym że tak naprawdę nasi przyjaciele nigdy nie odchodzą naprawdę, zawsze żyją w naszych sercach i wcale to nie jest banał. To wszystko zależy od nas samych, od naszych emocji, przywiązania.
Ona była naprawdę moim najwierniejszym najcudowniejszym przyjacielem!
Basia już spoczęła w grobku ze swoim narzeczonym i ojcem małych na cmentarzu dla zwierząt w Koniku Nowym.
Ciężko wrócić do domu pustego, gdzie zagroda, jej zapach i przed oczami moja biedna Basiulka cierpiąca i walcząca
a zawsze witała mnie przeciągając się w zagrodzie i wybiegała do mnie do drzwi na powitanie
ona była tak rozumna, że szok! W dzień jak byłem w pracy siedziała w zagrodzie, choć zagroda otwarta cały czas, jak wracałem od razu chyba czuła się bezpieczniejsza i wyskakiwała i kładła się niedaleko mnie
Byłem w Lecznicy po drodze na cmentarz, żeby poinformować o sytuacji. Dr była zszokowana, załamana, bo dziś mieliśmy działać dalej, usg i podjąć decyzję o ewentualnej operacji. Za późno. Dużo za późno, o całe jej cierpienie za późno!
Sama stwierdziła że ma wyrzuty, że od razu przy drugiej wizycie nie wzięła jej na stół operacyjny ale kto wiedział co i jak. Operacja, ingerencja to ostateczność a jej wyniki na taką potrzebę aż nie wskazywały.
Po moim opisie dr stwierdziła że prawdopodobnie po kroplówce płyn wylał się do żołądka i zalał ją od środka a jeszcze kazali mi na noc ją na siłę nakarmić żeby nie miała pustego żołądka bo wrzody! Mam straszne wyrzuty, że dodatkowo pewnie zalałem ją i ja tą papką, siemieniem i lekami
moja kochana biedna Basia
przepraszam nie wiedziałem, chciałem dobrze
!!!!!
Nigdy nie zapomnę tych chwili kiedy całe 4 noce leżała ze mną na łóżku i spała obok mnie na łóżku a ja całe 4 noce głaskałem ją , pocieszałem w bólu. Zbliżyliśmy się do siebie na maxa w te dni jej choroby.
Pocieszam się, choć co to za pocieszenie, jak jej nie ma, że odeszła leżąc i wtulając się w moją klatę i główką na moim sercu, dałem jej 200% ciepła i swoich emocji, że jest kochana! Zdążyłem jeszcze jej przekazać, że była moim jedynym szczęściem i radością, podziękować za to że była i na zawsze zostanie w mojej pamięci i że ma piękne córki, po mistrzowsku je odchowała i że może być z nich i z siebie przede wszystkim dumna i że Kuba, jej narzeczony czeka na nią gdzieś tam za TM.
najgorsze posprzątać teraz zagrodę, wszystkie jej miejsca, siedlisko pod ratanowym fotelem i wiele innych zakamarków
po mału jakoś to ogarnę, na razie ciężko tak usunąć wszystko co z nią związane i wyczyścić z pola widzenia.
Dziękuję / dziękujemy wszystkim za ciepłe słowa! Dla Was i Waszych uszatych przyjaciół wszystkiego najlepszego!