Witam serdecznie.
Mam pytanie, czy ktoś z Was miał podobną sytuację ze swoim króliczym dzieckiem. Otóż mój Brunio od samego rana jest bardzo osowiały, dotąd strasznie żywy królik, który prawie nigdy bez "walki" nie pozwala się głaskać i biega jak szalony dziś prawie się nie rusza. Siedzi w jednym kąciku, nie zwiewa jak do niego podchodzimy i bez żadnego problemu daje się brać na ręce. Wydawałoby się, że królik idealny, ale w jego przypadku to dość niepokojące. Po wstępnych oględzinach ewidentnie wizualnie jest ok. Oczka i nosek czyste, łapeczki w porządku, brzuszek miękki. Niepokoi mnie jednak bulgotanie w brzuszku. Nie reaguje nerwowo na dotyk, ale to bulgotanie... trudno powiedzieć, czy robi bobki, bo bobów pełno ale Brusio mieszka z Milcią i nie wiem, czyje to bobki. W kuwecie nie ma jednak malutkich kupek ani koralików. Jako matka 5 uszatych dzieci powinnam wiedzieć co robić, ale zwariowałam i przyznaję, że się martwię. Dostał profilaktycznie espumisan w strzykawce do pyszczka. Zastanawiam się czy go jeszcze poobserwować, czy od razu iść do weterynarza?