Witam wszystkich! Mam na imię Kaśka.
Zarejestrowałam się, bo mam spory problem i kilka pytań, może znajdzie się tutaj ktoś kto coś doradzi.
Otóż spawy mają się tak, że mamy w domu króliczkę... Amelkę i samczyka Alberta. Albercik jest wykastrowany, Amelka nie. Króliczury są z nami już od dwóch lat.
Jakie było nasze zdziwienie, jak cztery dni temu znalazłam w klatce młode króliczki!!! Szok! Rzeczywiście od pewnego czasu Amelka zachowywała się dziwnie. Była agresywna i odganiała cały czas Alberta, a jak zaczęła budować gniazdo, byłam pewna, że to ciąża urojona...
Po gorącej dyskusji okazało się, że to sprawka mojej młodszej siostry i jej koleżanki... Wymyśliły sobie, że jej koleżanka przyniesie swojego króliczka do naszych, żeby te się razem "pobawiły". I tak się pobawiły, że mam teraz kłopot. Po prostu myślałam, że oszaleję!
A teraz do rzeczy. Amelka zbudowała gniazdo w takim "domku" plastikowym. Od wejścia napchała tyle słomy, że nie można palca włożyć. Dodatkowo dziurę zasypała ściółką. Młode leżą w gnieździe w rogu. Zastanawiam się teraz czy one się tam nie poduszą?
W sumie są tam szpary, ale wolę się upewnić.
Nie wiem nawet ile ich tam jest, bo boję się zaglądnąć znowu do środka, żeby ich nie odrzuciła. Czy powinnam tam zaglądnąć? Jeżeli tak, to jak to zrobić prawidłowo?
Czy mogę ją wyciągnąć z klatki żeby chociaż posprzątać troszkę? Jak próbuję to robić przy niej, to mnie odgania i próbuje gryźć.
Klatka stoi w nieogrzewanym garażu, a teraz wiadomo, że różnie z tymi temperaturami bywa. Okryłam ją grubym kocem, ale czy to wystarczy? Czy młode się nie wyziębią?
Kurcze nie mam pojęcia co robić, bo nigdy się nie przygotowywałam do wychowu młodych
A tutaj taki klops! Proszę pomóżcie, doradźcie coś.