Issa jest u mnie na DT.
To taki słodki króliczek, a ma takiego pecha. Najpierw ktoś się jej pozbył i znalazła się w schronisku. Niby ją wet oglądał, ale wolałyśmy z Jutą dla pewności zabrać ją na oględziny (po których pani wet. stwierdziła, że królikowi nic nie dolega, trzeba obserwować i podać Scanomune), bo prezentowała się kiepsko. Futerko jakby nadjedzone przez mole, ciałko wątłe, nos opuchnięty i do tego właściwie łyse uszka. Normalnie nędza, nie królik
Tak naprawdę, żeby jej Juta nie wyciągnęła z tego schroniska, to byłoby po małej, serio. Bo jak się okazało już u mnie, gdy obcinałam jej pazurki, żeby mogła spokojnie sobie chodzić po kojcu, to co pani wet.
określiła pieprzykami , było kleszczami wbitymi wokół oczek i noska malutkiej. Usuwałam to dziadostwo prawie do 2 w nocy, a ona wdzięczna leżała mi na kolanach na pleckach i czekała, aż ją uwolnię od nich. Ale nosek miała już opuchnięty mocno i dodatkowo szłam spać z lękiem, czy to nie myxo
Następnego dnia rano kontaktowałam się z wetem króliczym i zwolniłam się wcześniej z pracy, żeby ją zabrać do niego. Pan doktor zajął się maleństwem i okazało się, że to wychudzona i z lokatorami na gapę, ale młodziutka króliczka, a nie dorosły król. Potem były pełne napięcia dni oczekiwania, czy coś się wykluje z możliwych choróbsk i czy maleństwo wydobrzeje.
Issa wydobrzała. Ale szybko zaczęły się inne kłopoty: ranki na skórze i uszkach, problemy z brzuszkiem - jakieś wzdęcia, bolesność, zmiany nastrojów u króliczka. I znów telefony do weta. Podejrzenia były różne, najlepszym dla Issy było, mimo naszego zszokowania, ciąży.
No i 25 lipca urodziła 9 kluseczek (to co wzięłam za dziesiątego maluszka okazało się wnętrznościami
jednego z martwych maluchów).
Do dziś przetrwały 3 i mimo ciągłych obaw o ich stan, zdecydowałyśmy się założyć im wątek - niech mają za sobą ludzisków trzymających kciuki.
Tak dziś wyglądają Bizu (rudy), Jaśko Wędrowniczek (biały w grafitowe łatki) i Piccolo (biało - czarny) i ich mama (niestety znów przypominająca w dotyku worek kości)
A Bizu dziś otworzył oczka
i spojrzał po raz pierwszy na ten świat, który wcale go nie chciał i mam szczerą nadzieję, że tego nie zobaczył, za to dostrzegł zatroskaną mamusię poprawiającą sianko w gnieździe i moje ciekawskie ślipa
sprawdzające, czy wszystko OK.