Wiesz, krolik, ktory zachowa swoja 'meskosc' moze wcale nie byc taki szczesliwy. Wiele krolikow ma taki temperament, ze gwalca wszystko co sie nawinie, nogi, maskotki, poduszki... I to tez nie jest dla nich takie fajne, bo mieszkajac w domu nie maja mozliwosci zycia zgodnie z wlasnym instynktem. A kastracik bedzie mial sie z kim poprzytulac, myc, jesc. Ja mialam niekastrowana parke i kroliki mieszkaly osobno. Nie bylo miedzy nimi zadnej agresji, ale niestety nie mogly byc razem, bo Tosio byl juz za stary na kastracje. Teraz mam kastrowana parke. I pomimo tego, ze Jozka to straszna zolza jest, to jakos sie zaakceptowaly i sa razem. Podkradaja sobie jedzenie, jak jedno sie myje, to drugie podstawia lepek, zeby dostac swoja porcje pieszczot
Ja jestem za tym, zeby krole zyly z towarzyszem.
Poczytaj na temat kastracji, dowiedz sie gdzie w twojej okolicy moglabys wykonac taki zabieg, gdybys ewentualnie sie zdecydowala. To nie moze byc pochopna decyzja. Moze za kilka miesiecy okaze sie, ze dla dobra krolika i swojego bedziesz musiala go wykastrowac, bo zwyczajnie nie da ci zyc
Czasem zdarzaja sie tacy kroliczy maczo z ogromnym popedem. Wtedy nie da sie przejsc przez pokoj, zeby nie zostac zaatakowanym. Moj pierwszy krolik gryzl po pietach i atakowal nogi. Takze na spokojnie sobie przemysl wszystkie za i przeciw