Witam, nazywam się Ania, jestem nowa na tym forum. Bardzo proszę o pomoc w związku z biegunką u młodziutkiego królika. Kupiłam Miszkę w piątek w sklepie zoologicznym, w piątek było wszystko w porządku, w sobotę zaczęły się problemy. Po pierwsze - dostał strasznej biegunki. Poza tym nie zjada swoich cekotrofów, walają się wszędzie po podłodze klatki. Nie wiem o co może chodzić. Stres chyba odpada - królik liże wszystkich jak wariat, podbija noskiem ręce moje i mamy, aby go głaskać, wydaje te fajne królicze "brzęczenie" z zadowolenia, kiedy się do niego gada lub głaska. Poza klatką nie brudzi - wypuściłam go na zwiedzenia mojego pokoju pod nadzorem, biegał i skakał, bardzo podobały mu się koty, on kotom mniej
No ale jest strasznie uświniony w wiadomym miejscu, a że jest długowłosy to ogólnie dramat. Do jedzenia dostał tylko siano i wodę (z czajnika Brita, więc przefiltrowaną). Kupiłam granulat, taki jaki niby hodowca jemu podawał i jaki jadł w sklepie (granulat alex), dostał w piątek 4 pałeczki, w sobotę jak zobaczyłam co się święci to miseczkę odstawiłam. Rozmawiałam z weterynarzem w sobotę przez telefon (nie chciałam jechać do lecznicy w weekend, bo bałam się, że królik się zestresuje podróżą i mu się pogorszy). Dr powiedział mi to samo co u Was na forum - podać lakcid i obserwować. Jakby było źle, tzn. przestałby jeść, zrobił się osowiały, to przyjechać natychmiast. Natomiast nie zadałam mu pytania, które po dniu obserwacji samo mnie naszło - czy królik nie jest za młody. W sklepi powiedziano mi, że ma 3 miesiące. Jest barankiem, siedział z rexami, które były od niego o połowę mniejsze, więc wydawał się duży. W sobotę go zważyłam i ma tylko 348g. Czy to aby nie za mało? Nie znam się na prawidłowej wadze młodych królików, zawsze miałam dorosłe już króliki, które podrzucano mi do ogrodu, albo oddawano "bo wyjazd do Anglii", więc z młodymi nie miałam do czynienia. Oprócz samej wagi to jest wielkości dłoni, albo wielkości głowy moich kotów. Mi się wydaje, że jednak za małego go sprzedano i teraz z tego powodu są problemy. I czy jeśli on jest za mały, to czy ma szanse przeżyć u mnie, czy może nie ma co gdybać i jechać do lecznicy na Redłowo i tam niech zobaczą? Przepraszam za przydługi post, ale naprawdę zależy mi na puchatku a na tym forum siedzą osoby z dużym doświadczeniem.