Witajcie. Byłam z Pasztetem wczoraj na czyszczeniu rany i na szczęście nic tam się nie zbiera. Z antybiogramu wyszło, że ze wszystkich antybiotyków, na które jest wrażliwy można podawać tylko jeden: metronidazol, który i tak ma podawany miejscowo w założonym sączku. Całej reszty nie wolno aplikować królikom. Je wciąż niedużo, ale je. Nawet przeprosił się z karmą, na którą przez ostatni tydzień nie chciał spojrzeć (choć zawsze ją uwielbiał). Został dokładnie wymacany w gabinecie i raczej nie ma żadnego zatoru czy coś takiego. Zresztą dzisiaj zastałam klatkę utytłaną w rozdeptanych kupach-biegunka. Czyli jelita pracują, no ale jeszcze nie w normie. Wczoraj podżarł troszkę marchewki, której dawno nie jadł, bo nie chciał, więc może to też ma jakiś wpływ.
Zastanawia mnie jednak wciąż jego zachowanie. W klatce nie chce siedzieć, po otwarciu od razu z niej wyskakuje. Ale cały czas jest jakiś smutny, zamknięty w sobie. Siedzi w jednym miejscu, przemieszcza się tylko jak chce się napić czy coś zjeść. A potem dalej siedzi bez ruchu (pewnie śpi) albo się myje. Głaskanie lubi, nie ucieka od nas, ale sam nie nawiązuje kontaktu. Jak był zdrowy to wszędzie go było pełno, nieustannie mnie molestował, biegał wokół moich nóg, bawił się kartonami, rolkami po papierze. Nie można go było spuszczać z oka, a teraz mogę sobie pójść na chwile na zakupy i spokojnie wrócić. Normalnie nie miałabym do czego wracać, bo mieszkanie zostałoby zdemolowane. Nie wiem czy go jeszcze boli, czy powodem jest ograniczone pole widzenia, czy jeszcze jakaś inna przyczyna