I po ciszy. Sorry że tak długo was przetrzymałam ale pół dnia spędziłam u Dr.Krawczyka, a potem od razu expresem do pracy. Po pracy dopiero teraz nakarmiłam całe towarzystwo i jestem. Yoguś i ja żyjemy,chociaż kiepsko. Yoguś z powodu strasznych męczarni jakie mu dla jego zdrówka załatwiłam po znajomości u doktora ,a ja padam ze zmęczenia. Powiem tak. Jesteśmy na właściwej dobrej drodze do odetkania co już powoli następuje
. jest o niebo lepiej w tej chwili. Strasznie Joguś chorutki ,ale dzielny i walczy. Dostał niezbędne leki,płyny i metronidazol również. Godzinę temu zaczął powolutku skubać suszki od cioci Marty. Doktor mówił ,aby nie cieszyć się za szybko i dopiero za kilka dni będzie można powiedzieć że wszystko minęło. Jogi przeżył zator zaraz za żołądkiem z krwawieniem z jelit. Udało się bo była szybka interwencja no i Jogi pięknie współpracowa :hura:ł. Jestem dobrej myśli i czas pokaże jaki z niego bohater. Dziękuję wszystkim za wsparcie
: no i te kciuki puśccie, bo pewnie juz bolą tak od wczoraj trzymane
.