Przepraszam, że się nie odzywam. Zmiana pracy, sesja egzaminacyjna i do tego problemy zdrowotne trochę mnie ostatnio wykluczają z króliczego życia.
Chciałam pokazać Andrzeja
Chłopaka przywiozłam ze Starogardu, faktycznie zabrany był ze sklepu w samą wigilię. Miał okropne wzdęcie, zapalenie górnych dróg oddechowych, maluszek taki, że na połowie dłoni mi się mieścił. Futro w fatalnym stanie, myślałam, że ma Chelyettele (nie wiem czy dobrze to piszę), ale badanie nic nie wykazało. No i trochę stupków, bo chyba był najmniejszy w stadzie...
Tutaj o nim trochę pisałam
http://forum.kroliki.net/index.php/topic,15308.0.htmlImię dostał w zasadzie od weterynarzy
Na pierwszej wizycie nie miał jeszcze imienia, a jak tylko weszłam zostałam przywitana:
"O! Andrzej..."
) I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogłam tak długo wymyślic mu imienia, bo on po prostu już je miał, tylko ja go nie znałam
Ale pasuje... łobuz z niego, jak chyba z każdego Andrzeja