podczepiam się pod temat..
mam pytanie, wiem że króliczek nie powinno się poddawać strerylizacji poczas rujki ale jesli to jest ruja permanentna? u nas trwa to juz około miesiąca... Baśka ma rok i na początku zaczeło się właśnie od chrumkania i bzyczenia, potem dostawała szału i latała wokół nóg, w dalszej kolejności straciła apetyt biegała jak szalona po kilka godzin bez zadnej przerwy, zeby tego było mało miała przy tym ciąże urojoną, przeżylam zbieranie siana, kocy chustek i rwanie futra oraz budowanie z tego gniazda na moim łózku... w końcu myślałam że przeszło, zadzwoniłam do lekarki umówiłam sie na zabieg i czekam, ale widze ze nie wszytsko wróciło do normy, owszem nie buduje gniazda, odzyskała apetyt, ale jest z jednej strony zbyt potulna (nigdy nie dawała sie brac na rece teraz moge z nia robic co chce) po zatym dalej ma napady biegania jak szalona, jakby tego było mało doszło moje łózko... w sensie sikanie na nie i to wkółko, nie mam juz do tego siły, jak wskoczy od razu ja zdejmuje, ona tylko zatacza koło i dalej wskakuje, ja ja zdejme, i z powrotem... taka "zabawa" moze trwać godzinami, na łózku jej nie moge zostawić bo zleje sie wszedzie i ile razy tylko może... nie pomaga nic, kompletnie nic
ja ja kocham i chce dla niej jak najlepiej ale nie mam juz siły, naprawde... chce mi sie płakac jak na nia patrze, widze jak ja to meczy, ale ja jestem również tym juz zmeczona, dodatkowo juz na poczatku musiałam odseparowac całkowicie drugiego króliczka bo mu zyc nie dawała i teraz biegam miedzy jednym a drugim od rana do nocy
nie chce przekładac tego zabiegu bo co mi to da? nie przeszło jej od takiego czasu, tyle czekałam
nie wiem czy któraś z was miała podobne przejscia i poddała króliczka zabiegowi podczas trwania rui?