A w zwiazku z tym jakie np "niespodzianki" mnie czekaja ?
wyłacznie wesołe
Bzyczenie i chrumkanie to dopiero wstep, pojawia sie gwałty (samice też to robią), wyjątkowe znaczenie terenu, powietrzne skraplanie moczem wszystkiego, bobki wszędzie i to bardzo aromatyczne, gniazdo w miejscu niespodziewanym... Opisywałam już kiedys w któryms z wątków jak to rano troche zaspana szłam sobie do króliczego pokoju ze świeżuteńką kawulą pachnącą i taka jak lubie i nagle bęc, sik uszaty z półobrotu i kropelki ląduja prosto w kubku z moim pobudzaczem Otrzeźwiałam bez kosztowania napoju
chyba dzięki powyższej wiadomości znalazłam odpowiedź na moje pytania
Chciałam założyć nowy wątek, bo do tej pory żaden inny nie pasował, ale widzę, że dla pewności mogę się tu podłączyć
Moja królica ma ok. 6 miesięcy (6-7, nie wiadomo dokładnie). Jak ją kupiłam (miała ok. 2 miesięcy) mieliśmy małe problemy zdrowotne - uszak miał świerzb z zoologika (na tyle mocny, że ucho rozdrapała sobie do krwi, zdarła futerko i skórę) + przeziębienie i skończyło się serią zastrzyków, myciem w specjalnym szamponie, oczyszczaniem uszu i łebka płynem od weta, smarowaniem, podawaniem wit. C i jakimiś tam kapsułkami z witaminami. Na szczęście udało nam się z tego wyjść
Później wszystko było ok. Nauczyliśmy małą załatwiać się w kuwecie, przez wiele miesięcy dosłownie chyba tylko 3 razy załatwiła się gdzieś indziej (na łóżko
). Niestety futrzak jest humorzasty i ma poprzestawiane pory czuwania, tj. w nocy chce biegać, a w dzień spać, więc jak wypuszczałam ją w dzień, to potrafiła od 12 do 18 spać pod łóżkiem, później panna wychodziła, siku w klatce i dopiero zaczynała skakać. Jak o 23 lądowała w klatce to zaczynało się tupanie, gryzienie prętów itd.
Bywało, że klatka stała w drugim pokoju, a ona o 2 czy 3 w nocy przez godzinę tupała tak głośno, że nie dało się spać (dobrych parę razy mało zawału nie dostałam jak mnie wybudziła w ten sposób). Jestem na nią zła za to i tego w niej nie lubię.
No ale do rzeczy...
Tydzień temu byliśmy u weta na szczepieniu i odrobaczaniu (profilaktycznym). Wszystko poszło ok. Później wypuściliśmy małą po raz pierwszy na dwór - kicała jak szalona, skakała z pół metra do góry, jak nie więcej. Innego dnia znowu byliśmy na dworze, ale była już mniej zadowolona. Codziennie dostaje trawkę, przez co nie rusza już siana. W każdym razie mniej więcej właśnie od tygodnia cały czas plącze się wokół nóg, skacze, robi koła - wszystko było ok, gdyby nie to, że ona jest strasznie natrętna i jak idę do kuchni, to ona za mną, a boję się, że będę szła z gorącą herbata i niechcący ją obleję czy coś takiego... Raz delikatnie ją kopnęłam (właściwie puknęłam), bo ona przemieszcza się tak szybko, że nie sposób zawsze ją dostrzec - obracasz się, stawiasz nogę na ziemi a pod tobą królik. Nic jej się nie stało, ale kurcze boję się, że ją zdepczę. Jest tak natrętna, że nie da się przy niej chodzić. Do tego oczywiście dołączyło te całe - jak Wy to nazywacie - bzyczenie/chrumkanie (w jej przypadku raczej nazwałabym to grzechotaniem). Odgłos jest śmieszny, nie przeszkadza mi. Tyle, że także od tygodnia strasznie od niej śmierdzi
No nie idzie wytrzymać jak jest w pobliżu... Kuwetę zmieniam jej codziennie, co parę dni przemywam. W klatce ma czysto (żwirek tylko w kuwecie), wszystko jak trzeba. Kolejna sprawa - nie ma apetytu. Jedyne co chce jeść to trawa a od wczoraj nie mam jak jej zerwać, ponieważ WSZYSTKO skosili. Za tydzień przenosimy się do innego miasta, mam tam dom z ogródkiem to sobie polata, a trawę zerwę jej z pola. Jednak teraz je bardzo mało - skubnie trochę karmy (versale Laga czy jakoś tak, jest dobra), marchewki nawet nie ruszyła, dostała pół małego jabłka - jadła to całą noc
podobnie jest z innymi warzywami i gałązkami (które zawsze znikały w przeciągu paru godzin). Aa i do tego wszędzie robi bobki (takie bardziej mokre niż zawsze), co doprowadza mnie do szału z tego względu, że wynajmuję pokój w mieszkaniu, którego właścicielka nie życzy sobie żeby królik biegał poza klatką (oczywiście biega, tylko jak przychodzi to ją chowam), a nie nadążam nad zbieraniem tych bobków i obawiam się, że czegoś nie zauważę przez co babka dowie się, że królica biega. Kolejna sprawa - niby to samiczka, ale ona intensywnie kopuluje mojego pluszowego miśka!
Nie mówiąc już o tym, że zdaje mi się, iż czai się na mnie. Tak trochę nie jest sobą.
Zapewne poradzicie sterylkę - od razu mówię, że jeszcze się nie zdecydowałam, a zanim to nastąpi muszę znaleźć nowego weta, który będzie się znał na królikach. Wyprowadzamy się z tego miasta (tutaj mamy fajną panią wet., zna się na królach, ale ona akurat jest raczej przeciwko sterylce), a nie chcę dać królika pod nóż komuś, kto nie potrafi wykonać zabiegu.
Moje pytanie - co zrobić? Jak załagodzić ruję (bo to jest ruja, tak? czy coś innego?) Co zrobić żeby była mniej natrętna? Co z tym smrodkiem który wydaje? Kiedy jej przejdzie?
edit: dodam jeszcze, że dziś 2 razy zrobiła złączone ze sobą malutkie bobki, takie jakby miała rozwolnienie - co gorsza umazała tym klatkę (nigdy wcześniej jej to się nie zdarzyło) i siebie przez co 2 razy myłam jej nogi i brzuszek bo miała w gówienkach