Zajęcowa, też mam nadzieję na Róziowy DS gdzieś blisko
co do sterylki - to by trzeba było zapytać Kicówy
Ale raczej marne szanse. Zwłaszcza, że Różynka nie wykazuje jeszcze objawów dojrzewania - jeśli nie liczyć jednorazowego zadarcia ogona na widok Bośni
i bródknięcia jednej rzeczy, a mianowicie aparatu
obiecana relacja ze "szkolenia" Różyczki:
otóż mała rezyduje w łazience, głównie bezklatkowo. Znaczy klatka 100 stoi, tam Różyczka je i pije, oraz czasem jest zamykana. żeby malucha nie izolować od świata, gdy jestem w domu, drzwi do łazienki otwieram i zastawiam elementem zagrody. problemik polega na tym, że bramka jest węższa od framugi, więc tylko ją opieram z jednej strony framugi. nie jest to stabilne, ale przynajmniej słychać w całym mieszkaniu, gdy Różyczka kombinuje z wyjściem (najpierw jest cichutkie brzdęk ząbków o kratkę, a potem PIERRRRDUT! bramki o podłogę). za pierwszym i drugim razem Mała tak się tego pierrrrdut wystraszyła, że błyskawicznie odmeldowała się do klatki. Za trzecim razem pokazała jak szybko się uczy: jakby pierrdutnięcie nie było przerażające, to uznała, że już nie musi się go bać. Ale, ale, to dopiero wstęp do bystrości Różyczkowej! Ambitnie postanowiłam nauczyć ją nie wywalać kratki. z braku lepszego pomysłu, każdorazowo po wywaleniu kratki pakowałam Różyczkę na "karniaka" do klatki. Wiadomo, wolność jest fajna, zamknięcie nie aż tak, na pewno skuma. no... skumała błyskawicznie i perfekcyjnie. Nie, nie przestała wywalać kratki... za to po każdym wywaleniu natychmiast zmyka do klatki
a teraz zagadka: co robi Różyczka?