No dobra, uznaję, że zasłużyliście na seryjkę
Różyczka ma ostatnio mnóstwo atrakcji: a to przyjechało sianko i człowiek puścił do Zupełnie Nowego Pokoju na zwiedzanie (nie wiedzieć czemu strasznie się przy tym ten człowiek stresował jak odchodziła od sianka i nurkowała pod meble oraz niebezpiecznie blisko kwiatów, które są u mnie na DT
). a to przyjechała Ciotka Bośnia i zrobiła Straszne Rzeczy
(znaczy oczywiście obejrzała pazurki i obróciła podwoziem do góry. czysty żywy skandal!). a to w Nowym Pokoju się spodobało, więc postanowiono pomajstrować przy bramce i pójść na giganta w świat, a tu w przedpokoju BĘC! jakaś straszna Kicówa straszy zza kratki! a tu pranie trzeba zrobić, a tu goście co chwila przychodzą i nowe ręce do głaskania wyciągają...
Ale przed tymi wszystkimi atrakcjami był sobie poranek, w którym a) stwierdziłam, że kończą mi się fajne zdjęcia Różyczki i co ja teraz zrobię, nic się nie dzieje, ta sama Różyczka, ta sama łazienka... b) wszystkie 3 króle miały poranek świra - Klony próbowały zaciekle dokopać się do Australii (tylko czemu przez nowy parkiet), a Rózyczka tak świrowała i kombinowała i domagała się uwagi, że aż słów brak. nagle mnie olśniło, że kiedyś Kicówie kupiłam kulę smakulę, którą to kulę Kicówa koncertowo olała. wyciągnęłam ją więc, sypnęłam ciut granulatu i... bingo!
oto Pies Tropiący w akcji:
mmmmm, co to??
chodźtuchodźtuchodźtu!!!
mam cię! czy to jednak nie o to chodzi...?
hm, spróbuję tak
albo tak
i tak...
i jeszcze tak...
BINGO!!!
Potem, jak przystało na psa tropiącego po dobrze wykonanej robocie, padła spać