we wtorek zauważyłam, że Beniowi wypada jedzenie z pyszczka, albo "memle" coś w zębach ale nie zjada. w środę byłam u weterynarza na feniksa. z wstępnego badania nic nie wynikło (bo pacjent z gatunku "będę bronił swojego pyszczka jak niepodległości") i podjęliśmy decyzję o tym, żeby dać zwierzakowi głupiego Jasia, i zbadać mu pyszczek na wszystkie strony (przy okazji wykastrowaliśmy). P. weterynarz sprawdziła poliki, brodę, dziąsła i gardło, nic nie znalazła, a zęby są w porządku (zostały kosmetycznie spiłowane).
królik je tylko rozmoczony granulat i gerberki. próbuje jeść siano i babkę lancetowatą (jego ulubiona suszka) ale albo to memle, albo wypada mu z pysia.
wizualnie nic mu nie jest. nie kicha, nie ma wycieku z oczu ani nosa, brzuch ma miękki. przed zabiegiem robił bobki (a teraz na nie czekam).
mi się już pomysły skończyły i nie wiem co robić. (zwłaszcza, że P. weterynarz sama przyznała, że nie wie o co chodzi, bo wszystko jest w porządku)