Witam, chciałabym zdać relację z dzisiejszej wizyty u dr Magonia (również dla życzliwych osób, które napisały do mnie na PW). No więc była to naprawdę ciężka przeprawa, i dla Rysia i dla mnie.. zaczęliśmy od wywiadu, badania ogólnego i dwóch kolejnych zdjęć RTG. Wykazały one, że najprawdopodobniej Rysiu ma kamień w nerce.. spory. Jedyne wyjście to albo zostawić, albo operować, przy czy szanse na przeżycie w obu przypadkach (również z racji wieku) są nikłe. Zadecydowano zrobić z krwi (pobranie to była przeprawa, bo Rysiu pozaciskał wszystkie żyły. w końcu udało się pobrać trochę z nogi..) badanie nerek i wątroby. Ja już w poczekalni nie wytrzymałam emocjonalnie.. jednak się strasznie człowiek przywiązuje do takiego zwierzątka, przecież to członek rodziny jest…
Po dłuższej chwili nadeszły badania, które wyszły o dziwo dobrze.. przy macaniu pani Doktor wyczuła, że dziwny twór może być jednak poza nerką.. zrobiono USG, które jednak nic nie wykazało. Również dr Magoń przychylił się do teorii, że coś tu się nie zgadza (również na RTG) i wcale nie jest takie jasne, że to kamień nerce. No i powróciliśmy do punktu wyjścia, czyli ciało obce – możliwe, że w przewodzie pokarmowym. Dostałam pastę Bezo-Pet, zalecono zrezygnować z parafiny (dziwna sprawa, bo dostaje ją od 2 dni, a nic koło pupy nie widać tłustego…). Dostaje nadal antybiotyk i probiotyk. Dostał elektrolity. Jutro na 15 znów jedziemy.. nawet jeżeli będzie to coś poza nerką, to i tak zabieg będzie bardzo niebezpieczny. Oby to coś wyszło jakimś cudem z tyłu. To chyba moja ostatnia iskierka nadziei..
(ps. dori - Ryś ma poidełko, w szklance nic nie było, ale król włożył głowę zaciekawiony i wyszło takie zdjęcie )