Witam, od 3 lat mieszka z nami adoptowany Płomyk. Do tej pory nie było problemów. Od tygodnia walczę natomiast z koszmarnym smrodem. Zaczęło się tydzień temu, ale faktycznie kilka dni nie sprzątałam u niego, więc szybko nadrobiłam zaległości. Następnego dnia rano to samo, a nawet gorzej. Pomyślałam że może gdzieś na podłodze w pokoju zostawił niespodziankę. Wyszorowałam podłogę, ponownie wysprzątałam klatkę....i następnego dnia powtórka z rozrywki..
Od tego czasu dzień w dzień rozbieram i myję z odkażaniem klatkę i kuwetę. Zabrałam nawet ściółkę, bo zauważyłam że zaczął tam zostawiać bobki i sikać, co wcześniej się nie zdarzało.
Cały pokój wyszorowany (królik wcześniej hasał swobodnie) i nic. Nawet materac w łóżeczku dziecka wyprałam, bo zobaczyłam tam małą plamkę i pomyślałam że to może on nasikał i od tego śmierdzi. Nic to nie dało.
Wariuję już, śmierdzi tak jakbym z 2 tygodnie nie sprzątała w kuwecie. Do tej pory sprzątałam mu raz na 2-3 dni, nie tak dokładnie jak przez ten tydzień i nigdy TAK nie śmierdziało!!! Idzie oszaleć, to pokój dziecka, mała śpi w tym smrodzie, rano jest najgorzej, po nocy z zamkniętym oknem i włączonym kaloryferem, aż gryzie w oczy. Nie mam już pomysłu CO się stało?
Podpowiedźcie coś, bo ja nie mam już siły, codziennie nie robię nic innego tylko dezynfekuję klatkę, i obwąchuję pokój na kolanach....