Zgadzam się z przedmówczyniami
Co do skutków "zawirowań" hormonalnych po zabiegu kastracji (bo w rzeczywistości kastruje się i samice i samce, tylko tak się utarło; sterylizacja to tak w rzeczywistości tylko zabieg podwiązania, a nie usunięcia jajników +/- macicy) - króliki, tak jak suki czy kotki zresztą, mają zupełnie inny cykl płciowy w porównaniu z ludźmi, zatem trudno "uczłowieczać" jego problemy. Warto zwrócić uwagę na to, iż:
a) królik sam nie raczy poinformować o dyskomforcie, który odczuwa - raczej na 90% nie zauważysz pierwszych objawów rozwijającego się ropomacicza, a te kolejne mają ogromny wpływ na organizm i często kończą się ciężkim zabiegiem obarczonym ryzykiem, zamiast prostego (przy odpowiednim doświadczeniu) i mało obciążającego organizm zwierzęcia.
b) w sumie jedynym głównym hormonalnym "powikłaniem" kastracji we wczesnym (nazwijmy to młodocianym) wieku jest... królik większy niż niewykastrowany (piszę tutaj tylko o uszakach, stąd nie skupiam się np. na nietrzymaniu moczu). Otóż spadek hormonów płciowych u samicy hamuje formowanie chrząstek nasad kości długich, oznacza to, że w teorii zwierzę rośnie przez dłuższy okres czasu.
c) Osobiście zauważyłam u swoich pacjentów oraz moich łobuzów jeszcze jedną tendencję (szczególnie samic, i tutaj efekty są podobne u różnych gatunków) - po kastracji futro staje się bardziej gęste i bujne, zwierzęta też w bardziej obfity sposób linieją (ale póki co nie zauważyłam korelacji pomiędzy linieniem po kastracji a wzrostem częstotliwości zakłaczeń).
d) to też z moich osobistych doświadczeń: około 40-50% kastrowanych przeze mnie samic ma zmiany w narządzie rodnym - a to płyn śluzowo-wodnisty lub śluzowo-ropny w trzonie macicy, a to cysty na jajnikach, a to początki CEH (cystowatego przerostu błony śluzowej macicy). Dla ścisłości - te samice w badaniu są zdrowe, biochemia i morfologia krwi również nie budzi zastrzeżeń.
e) co do USG - w przypadku suki hodowlanej można się pokusić o jej monitorowanie USG, ale zważ na to, z jaką częstotliwością rujkują one, a z jaką królice. Nie opanujesz tego na zdrowy rozsądek, a i uszak miałby niemało stresu podczas badań non stop, w połączeniu z goleniem brzucha, leżeniem na plecach, etc. Nie wydaje mi się, żeby było to możliwe.
Osobiście jestem za kastracją nie tyle pediatryczną, co w młodym wieku, najlepiej w okolicach osiągania dojrzałości płciowej (jak dla mnie optymalny jest 4 miesiąc życia). I jak dotąd żaden zwierzak, różnorakiego gatunku, kastrowany przed osiągnięciem dojrzałości płciowej, nie miał problemów z osteoporozą lub jakimkolwiek zachwianiem gospodarki wapniowo-fosforowej. U psów wiemy już, że zabieg wykonany przed pierwszą cieczką minimalizuje ryzyko nowotworów gruczołu mlekowego do 1%! I przedłuża życie nawet o 4 lata.
Jak muszę poddać eutanazji zwierzę z tak (przepraszam za wyrażenie) durnego powodu jak ropomacicze lub gruczolakorak to mam ochotę krzyczeć, bo przecież mogło sobie spokojnie żyć!