Dawno się nie odzywałam, więc stwierdziłam, że napiszę jak skończyła się historia kichania mojej Zuzi.
Robiony wymaz nic nie pokazał, przez parę dni był jeszcze podawany antybiotyk, ale nic nie pomagał. Królik kichał coraz więcej i znowu pojawiła się biała wydzielina z nosa. Weterynarz dał mi 3 możliwości:
1) odstawienie antybiotyku i ponowne zrobienie wymazu
2) zastosowanie silniejszego antybiotyku
3) zrobienie rtg głowy
Wybrałam pierwszą opcję.
Królikowi podawałam w między czasie różne zioła (na odporność, przeciwzapalne, na drogi oddechowe itp). Kupiłam nową kuwetę, zmieniłam sianko (na takie z różnymi dodatkami np. szałwia podbiał itd.) a nawet kupiłam nową klatkę ( ferplast - z podestem i domkiem, a więc małym urozmaiceniem). Przemywałam mu też nosek i oczka.
Za każdym razem, kiedy zdecydowałam się, że już pora jechać na wymaz - królik mniej kichał. Jego stan poprawił się na tyle, że zniknęło napadowe kichanie, "charczenie" oraz z czasem nawet pojedyncze kichnięcia.
Wczoraj wybrałam się z nim do Weta (po ponad miesiącu). Weterynarz był w szoku, że królik tak dobrze poradził sobie z tym kichaniem. Nosek czyściutki, uszka też osłuchowo też dobrze. Teraz odczekamy jeszcze parę tygodni i będzie można go zaszczepić.
Chciałam się z wami podzielić tą krótką historią
Może komuś kto będzie miał kichającego króliczka się przyda jako wskazówka
Ja szczerze mówiąc byłam załamana jego stanem....ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło