Rękawiczek jest jeszcze sporo, także luzik
Dzisiaj mi jakoś szybko poszło sprzątanie, bo poza wymianą żwirku u większości wystarczyło w klatce zamieść. Wyjątki to Anyżek, Yeti i Małe-białe, bo do sprzątania ich klatek był potrzebny większy zestaw czyszczący i mimo tego, że jestem twarda to musiałam użyć rękawiczek
ale dałam radę, poodkurzałam, śmieci wyniosłam, "gary" pomyłam, także wieczorny dyżur zawału raczej nie dostanie na wejściu
Skoczek dziś udowodnił, że jest godny by nosić imię SKOCZEK
tak skakał, że żałowałam, że nie wzięłam aparatu i go nie nakręciłam. Wariował i robił takie piruety, że naprawdę aż mnie serce bolało, jak musiałam go zamknąć. W AŻ tak dobrym humorze, to go jeszcze nie widziałam!
PanAdol też mnie pozytywnie zaskoczył, bo jak usiadłam przed jego klatką, to nawet wyszedł z kuwety sprawdzić kto przylazł, a jak otworzyłam, to chętnie wyszedł i bezstresowo zwiedzał Uszatą!
Bambi dzisiaj przeszła samą siebie.. Wysprzątałam, dałam wodę do jednej miseczki, warzywa do drugiej, wsadziłam sarenkę do klatki, nie minęły 3 minuty, warzywa zjedzone, no ok, to Bambi, więc nikogo to nie dziwi, ale stwierdziła, że skoro opróżniła miskę, to bez sensu, żeby stała taka pusta, więc nią rzucała jak opętana.. W końcu ją wyciągnęłam, było chwilę spokoju, po jakimś czasie podchodzę do klatki, a co robi Bambi?
Moczy swój sarni zadek w misce z wodą jak już przestałam się śmiać, to ją trochę powycierałam i zmieniłam wodę
Seen dostał ode mnie większy paśnik, a
Rita na mnie
nie krzyczała podczas wyciągania z klatki
To tyle wiadomości z Uszatej. Jutro muszę wziąć aparat!