Late, przedstawiasz się jako idealna opiekunka dla króliczki, zadajesz pełno pytań, które niby potwierdzają, jak wspaniale się nią opiekujesz, ale chyba zapomniałaś o tych najważniejszych...
... Czy kochający człowiek chciałby tak po prostu pozbyć się króliczka? Czy potraktowałby go, jak rozklejone buty, które można po prostu oddać lub wyrzucić, bo się zepsuły?
Zarzucasz mi, że to ja nieodpowiednio zajmowałam się Klementynką. Wybacz, ale moim zdaniem jest to co najmniej nie na miejscu. To MY przyjęliśmy Klementynkę, gdy nie miała się gdzie podziać, to MY zajmowaliśmy się nią przez 5 miesięcy, to MY ponosiliśmy większość kosztów związanych z jej opieką (w tym miejscu dziękuję również Dale Cooper, p.Agnieszce i Jucie za pomoc
), to MY woziliśmy ją do weterynarza, to MY służyliśmy Ci cały czas radą, jeszcze zanim Klemka się u Ciebie pojawiła, to MY zawieźliśmy królinkę do Ciebie i co najważniejsze to MY "zamieniliśmy" tę wystraszoną, niepewną króliczkę w kochanego i uroczego uszaka otaczając ją miłością i dając poczucie bezpieczeństwa. My, razem z osobami wymienionymi wyżej pomogliśmy jej jak mogliśmy i zrobiliśmy wszystko, żeby Klemka w końcu zaznała prawdziwego szczęścia w kochającym domu stałym, niestety to właśnie TY nie sprostałaś zadaniu...
Twoje zarzuty, co do królika siedzącego na zimnych kafelkach, są całkowicie bezpodstawne, nawet na zdjęciach zamieszczonych wcześniej w tym wątku widać, że w kuchni na podłodze (w miejscach gdzie Klemka sobie leżała) leżą rozłożone podkłady higieniczne.
Zarzucasz forumowiczom, że oceniają Cię niesprawiedliwie, w ogóle Cię nie znając. Niestety sama robisz to samo, oskarżając mnie i Julitę o kłamstwa, nie mając na swoje poparcie żadnych dowodów. A wręcz przeciwnie, bo na forum opisujesz na początku Klementynkę, która załatwia się do kuwety. To samo pisałaś mi w mailach. Tłumaczyłam Ci, czym może być spowodowane zmienione zachowanie Klementynki, jednak Ty nie chcesz powalczyć, tylko od razu podejmujesz decyzję o oddaniu zwierzaka...
Co innego osoby, które z ważnych powodów zmuszone są oddać swoje ukochane zwierzęta i martwiąc się ich dalszym losem starają się znaleźć im jak najlepszy dom, a co innego osoby, które po kilku "plamach moczu" tak po prostu chcą się go pozbyć, oskarżając przy tym wszystkich po kolei... Nie wiem, jakiej reakcji z naszej strony się spodziewałaś...
przyszłego właściciela nie informuje się o powiększonych moczowodach i osłabionych nerkach na które obecnie jest przeze mnie leczona Klementynka
Ani ja, ani Julita nie zostałyśmy przez Ciebie o tym poinformowane, nie wiem więc, jakim cudem miałoby się to znaleźć w ogłoszeniu Klemy
Cały czas utrzymywałaś, że u Klementynki stwierdzono jedynie nieznacznie podwyższony poziom kreatyniny i mocznika.
A skoro piszesz, że jakbyś wiedziała wcześniej, że Klementyna przechodziła zapalenia pęcherza (które nie jest żadną przewlekłą chorobą), to prawdopodobnie nie adoptowałabyś jej, to nie wyobrażasz sobie, jak bardzo żałuję, że Ci nie powiedziałam o tym szczególe... I możesz wierzyć lub nie, ale kieruję się tu tylko i wyłącznie dobrem uszatka...