wczoraj do Torunia dotarł królik z Bydgoszczy, o którym wspominałam w ostatnim poście
na szczęście...
widok tej sieroty wyjątkowo mnie przygnębił - nie byłyśmy pewne, czy króliczka trafi pod naszą opiekę, ponieważ jej "opiekun" odwołał już raz przekazanie królika, ponieważ poszedł na imprezę.
kiedy zobaczyłam klatkę tej małej, dotarło do mnie, że gdyby nie to, że Magda od razu zareagowała na tel. z Animalsów, uszak skończyłby pewnie jak króliczka z piwnicy.
klatka - 40 cm*20 cm - mniejszych chyba już nie ma,
a w niej piękna króliczka, niesamowicie ufna...i dla odmiany chuda...nawet na zdj. to widać, ale kiedy weźmie się ją w ręce, nie ma odrobiny tkanki tłuszczowej, jest lekka jak piórko, a to przypomina mi tylko małą z piwnicy
teraz ma klatkę 100 cm, siano, dobry granulat, zioła - jak widać schronisko może być czasami rajem...i ja nadal żałuję i marzę o chwili, kiedy nie będziemy musiały odbijać zwierząt od właścicieli w obawie, że jeśli zareagujemy za późno, tj. nie odbierzemy królika w ciągu godziny, królik wyląduje w lesie, marzę - chociaż pewnie brzmi to dość kontrowersyjnie, żeby ludzie zrozumieli, że królika można oddać do schroniska - 99% ludzi nie przyjdzie nawet do głowy taka opcja...dlatego o tak wielu ofiarach ludzi nie wiemy...i tak wielu nie możemy pomóc
Daisy i Rózia nas koszmarnie martwią, obawiam się, że będziemy zmuszone je rozdzielić - gryzę się z myślami, ponieważ są zaprzyjaźnione, ale niestety Rózia nałogowo męczy Daisy - wchodzi na nią i 'gwałci' albo tak jak dzisiaj...po prostu na niej leży swoim ciężarem 4 kg - serce Daisy przy min. wysiłku bije jak oszalałe, to dla niej bardzo duże obciążenie...poza tym mimo diety siano i zioła, żadna z króliczek nie robi normalnych bobków, cały czas mają oklejone okolice odbytu i niemiłosiernie śmierdzą