mój dzisiejszy post jest bardzo długi, obiecałam, że wrzucę zdjęcia ze schroniska, myślałam, że to będzie normalny, spokojny dzień, ale nie był
Leeloo nie żyje
wczoraj miała zabieg sterylizacji. po zabiegu została podłączona pod kroplówkę, ponieważ był problem z większym niż standardowo krwawieniem, chcieliśmy ją wzmocnić. wszystko było ok. zero krwi. mała wybudziła się bardzo szybko. po 1,5 h od zabiegu była już w pełni świadoma. przywiozłam ją do domu. na wszelki wypadek zostawiliśmy wenflon.
w nocy mała piła wodę, miała sztywną łapkę od wenflonu. ponieważ była w pełni wybudzona i nic nie wskazywało na to, że coś może się dziać, zdjęłam jej wenflon, aby czuła się bardziej komfortowo. niestety o 8 rano okazało się, że druga tylna łapka również zesztywniała. od razu zadzwoniłam do doc i umówiłam się, że spotkamy się jak najszybciej...zamówiłam taksówkę i czekałam. w ciągu godziny coś niepokojącego zaczęło dziać się z przednimi łapkami, zesztywniały...siedziałam z małą w łazience, dogrzewałam ją termoforem i wentylatorem, żeby nie traciła ciepła. była w pełni świadoma, ale lekko się trzęsła...w końcu taksówka przyjechała...każda minuta była jak wieczność, naprawdę w takiej sytuacji każda minuta ciągnie się w nieskończoność...mała miała bardzo blade spojówki, obawialiśmy się, że to wszystko efekt spadku ciśnienia krwi
kiedy trafiła na stół, doc od razu ją podłączył pod kroplówkę, serce biło prawidłowo, ale temp. była niska. Leeloo leżała na moich kolanach na termoforze...mieliśmy ją wzmocnić i doc miał ją otworzyć (laparotomia), aby zobaczyć co się dzieje...nie zdążyliśmy. po 15 min. mała wpadła we wstrząs, wiedziałam, że to koniec, ale doc walczył...mimo dożylnej adrenaliny i długiej reanimacji, mała odeszła.
sekcja wykazała niewielką ilość krwi w jamie brzusznej - brak powikłań w związku ze sterylizacją, wszystko było na swoim miejscu...niestety okazało się, że wątroba Leeloo jest marska. marskość wątroby oznacza zaburzenia krzepnięcia krwi - podobno alkoholicy z marskością wątroby umierają z powodu wykrawienia. okazało się, że kiedy dotyka się kolejnych narządów, pojawiała się krew.
wg właścicieli Leeloo była 2-3 letnim królikom. kiedy katka po nią pojechała, przynieśli ją z balkonu. co jadła przez całe swoje życie? jej wątroba była na to dowodem.
to niefair.
przez cały czas, kiedy byłam dzisiaj z Leeloo wiedziałam, że jest bardzo źle...z każdą minutą bałam się coraz bardziej. pisałam Madzi i katki, że jest bardzo źle, ale podświadomie zawsze staramy się wierzyć, że nam się uda...mogłam zostawić Leeloo i iść do schroniska, ale chciałam z nią zostać. miałam nadzieję, że mój kolejny sms będzie mówił o tym, że dotrwaliśmy do zabiegu i zrobiliśmy kolejny krok naprzód...
Leeloo była niezwykłą króliczką, tak kochaną, bezbronną...w tym co robimy zawsze musimy się liczyć z takimi sytuacjami, bo nieodzowna część naszej pracy, ale czasami to boli wyjątkowo mocno...tak jak dzisiaj i chyba to co jest dla mnie najważniejsze w takiej chwili to myśl, że do ostatniego momentu nie była sama, odeszła na moich kolanach...nikt nie powinien umierać sam...
strasznie mi przykro Leeloo, bo obiecałam, że damy radę...i jedyne co możemy teraz dla Ciebie zrobić, to być jeszcze silniejsze w tym co robimy i robić więcej...dla innych, dla zwierzaków, które nas potrzebują...
i
dla nich postanowiłyśmy stworzyć miejsce, dzięki któremu możemy zrobić znacznie więcej niż dotychczas...i to dopiero początek...
obiecałam, że wrzucę na forum zdjęcia ze schroniska i dzisiaj podczas wizyty w schronisku postanowiłam tą obietnicę spełnić
najpierw chciałabym zacytować fragment jednego z moich postów ukazujących ideę naszego schroniska
"aktualnie schronisko udostępniło nam 2 razy większe pomieszczenie, w którym mogą przebywać króliki - trafiają tam króliki, których w przeciwnym razie nie moglibyśmy przyjąć, bo jak wiadomo wszędzie ilość DT jest ograniczona, a do nas czasami tygodniowo trafia kilka - dzięki temu możemy wszystkim pomóc...i nie mamy dylematu, co zrobić z kolejnym królem, jeśli się pojawi,
dzięki współpracy ze schroniskiem, o każdej porze dnia i nocy icon_krzywy możemy wejść do budynku, mamy wolną rękę (za co dziękujemy bukiet), możemy przywieźć 30 królików z interwencji bądź jakiegokolwiek innego biedaka. nie raz musimy wykorzystać też "schronisko" w inny sposób, w skrajnej sytuacji zdarza mi się prosić Agnieszkę (kierowniczkę schroniska)czy pracowników np. o pomoc w transporcie (za co również należą się podziękowania bukiet),
króliki są odseparowane od innych zwierząt, ich pomieszczenie jest w budynku biurowym obok pokoju pracowników,
każdy królik ma klatkę (80 cm-100 cm), kuwetę, paśnik usmiech2,
mamy dużą rotację w DT, dlatego możliwie jak najszybciej króliki ze schroniska trafiają do DT,
w między czasie już podczas pobytu w schronisku mają kontrole u doc,
są poddawane zabiegom - sterylizacji i kastracji, a po zabiegach mają zapewnioną kilkudniową opiekę pooperacyjną w DT,
codziennie 'ktoś' od nas jest w schronisku - królikom trzeba posprzątać, dołożyć siana, wsypać granulatu do misek, wlać wodę usmiech2 + posprzątać otoczenie, żeby wszystko wyglądało porządnie (w tym celu zdobyłyśmy odkurzacz jezyk1) - w tej chwili poszukujemy osób, które byłyby nam w stanie pomóc w tym zakresie,
nasze schronisko jest wzorem tego jak można traktować króliki - są traktowane jak równoprawne zwierzęta, wszyscy się do nich przyzwyczaili...żadnemu królikowi nikt nie odmówi pomocy (niestety tylko kilka schronisk w kraju przyjmuje króliki),
schronisko nie ma żadnego obowiązku nam pomagać - króliki, które tam przebywają często pochodzą z interwencji, z najróżniejszych miejsc, co oznacza, że teoretycznie nie powinny tam przebywać, ponieważ nie zostały oddane do schroniska czy też przywiezione do schroniska w wyniku zgłoszenia (a szkoda, bo nie raz ułatwiłoby nam to życie, gdyby zamiast do lasu królik od razu trafił do schroniska),
w tej chwili schronisko czeka na remont, w trakcie którego jedno z pomieszczeń zostanie przygotowane dla królików, m.in. będzie łatwiej zachować porządek - w tej chwili wszystko jest zniszczone, na podłodze leży wykładzina dywanowa, z którą koszmarnie się walczy, kiedy roznoszą się trociny czy siano, trzeba pomalować ściany...ale poza tym króliki mają ciepło, czysto i mają pełne brzuchy,
w przyszłym tygodniu postaramy się zrobić zdjęcia i pokazać Wam jak to wygląda...nie mamy jeszcze w Polsce schroniska tylko dla królików (jeszcze), nie mamy funduszy na wynajęcie pomieszczenia pod siedzibę oddziału, aby tam przebywały króliki - ale przede wszystkim uważam, że uważam, że w tej chwili byłby to tylko zbędny wydatek.
żaden królik, który do nas trafia, nie musi przebywać w hotelu za zwierząt ani w lecznicy...(wiemy co oznacza hotel w lecznicy - cenowo icon_krzywy)...dzięki temu możemy bardzo oszczędzać - króliki chore są zawsze umieszczane w DT, a DT dla chorych wybierane wg doświadczenia i możliwości...
planów i pomysłów na lepszą organizację i działanie mamy mnóstwo, ale niewątpliwie potrzebujemy do ich realizacji coraz więcej osób...stąd nasz apel o pomoc - pomoc na miejscu przy obsłudze króli jest nam bardzo potrzebna...
nie wiem co jeszcze dodać, spróbujemy Wam to pokazać - sens tego wszystkiego polega na tym, że mamy miejsce, dzięki któremu nigdy nie musimy odmawiać pomocy i myślę, że udało nam się stworzyć tam naprawdę dobre warunki"
dzisiaj chciałabym jeszcze raz podkreślić, że schronisko to miejsce, w którym króliki (
tylko! część królików znajdujących się pod naszą opieką, bowiem poza królikami ze schroniska stała liczba królików w DT to u nas kilkanaście/kilkadziesiąt) przebywają
przejściowo = schronisko to miejsce, którego nie traktujemy jak DT, a które umożliwia nam "jedynie" udzielenie natychmiastowej pomocy każdemu potrzebującemu królikowi bez względu na to, jak wiele królików jest już pod naszą opieką.
wśród królików w schronisku
nie ma i nigdy nie będzie rezydentów.
sens naszej idei polega na tym, że króliki przebywają w schronisku tylko do momentu znalezienia DT lub DS (czasami DS pojawia się bardzo szybko) i dzięki sprawnej organizacji, rotacja królików w tym miejscu jest bardzo duża. czasami kilka królików tygodniowo trafia do DT, a w ich miejsce wchodzą kolejne - w tym z interwencji oraz różnych miejsc w Polsce, gdzie nie ma szansy na zapewnienie królikowi DT, a w najlepszym wypadku ewentualnie jest opcja płatnego hotelu w lecznicy (w którym warunki nie różnią się niczym od naszych, króliki po prostu siedzą w klatkach, a my za to płacimy...)
w zw. z korzystaniem z pomieszczenia w schronisku SPK nie ponosi żadnych kosztów - nie płacimy za wodę, za prąd, za śmieci, które generujemy w ogromnej ilości.
"jedyne" czego potrzebujemy to wsparcia finansowego na leczenie, żywienie, środki czystości, leki do apteczki. każda złotowka zostaje wykorzystana na pomoc królikom, którą jak widać staramy się zapewnić minimalizując koszty...
Leeloo...
w najbliższych dniach
Gusto, Americus, Kulka opuszczają schronisko i jadą do DT
Elis, Choco i Maya oraz prawdopodobnie jeszcze jedna panna (trzymajcie kciuki) jadą do DS