Ja już odtajałam.Nim jednak dotarłam do domu miałam dwie akcje,które zmroziły mi krew w żyłach.
1.Wpadłam w poślizg i na prawdę cudem uszłam z życiem.Nie wiem jak to się stało ale jestem cała,samochód też bo zamortyzowała mnie zaspa w rowie.
2.Schwytany królik uciekł mi przez szczebelki, pod domem.To było okropne!Gdybym jednak nie wpadła w rów, nie przyjechałby mój chłopak żeby mnie wyciągnąć.Odeskortował mnie potem do domu i gdyby nie jego szybkie nogi nie złapalibyśmy zająca.Ja sama nie dałabym rady bo młody uciekał po prostu na oślep jak szalony.A pole ucieczki to miał 5 razy większe niż na posesji,z której został odłowiony (kto był to może to sobie wyobrazić).Biegł chodnikiem przez miasto a my z podbierakami za nim.
Jak sobie to przypomnę to robi mi się niedobrze.
Rafał jesteś wielki!
Co do samej akcji to ogromnie dziękuję Wam wszystkim a w szczególności:Kitty i jej mężowi, Dori, Zgadze,dr Moroz, Piotrkowi, dwóm Asiom i Justynie...no i naszej szanownej policji bo bardzo nam dziś pomogli.
Tak jak wszyscy myślę o tym jednym króliku,z którym nie wiadomo co się stało.Po prostu przepadł jak kamień w wodę.Spędzilismy dziś na posesji, zaglądając w każdy zakamarek 2,5 godziny.Nigdzie nie było go widać.I nie wiadomo teraz czy został sam czy po prostu już go nie ma.Oczywiście codziennie będę się wpatrywać w podwórko więc jak tylko go dostrzegnę to wznawiamy akcję...Biedne maleństwo.Pocieszający jest jednak fakt,że w szopie na podwórku dziewczyny znalazły norki.Są więc duże szanse,że zimę przeżyje.W ogóle jest dużo kryjówek na samym podwórku, które pozwolą zwierzęciu się schować.Niestety na posesji obok są dwa ogromne psy a i kotów bezpańskich na tym terenie nie brakuje.
Co do królików w klatkach to niestety nie jest najlepiej.W sumie na jakieś 20 królików z 5 jest miniaturowych.Ten bez ogonka (jest to królik wnuczka pana szanownego właściciela)też jest.
Poza tym z przetrąconą łapką i tym lekko wyłysiałym są też sztuki zakatarzone z oblepionymi noskami.Nie jest z nimi tragicznie ale że jest im dobrze też nie można powiedzieć.
A teraz chciałam zapytać gdzie mogę odtransportować moich dwóch ocaleńców?
Duży już się bardzo uspokoil,je z ręki, jednak stroni od dotyku.Pięknie się rozkłada teraz na dywaniku pokazując się w całej swej okazałości.Jest na prawdę pięknym okazem.
Malutki z kolei jest strasznym wypłoszem.Siedzi w kąciku i ani nie drgnie.Też jest czarny jak smoła jednak na nochalu ma białą plamkę.Też jest wyjątkowy i na moje oko również zdrowy...