Witajcie, postanowiłam napisać, bo potrzebuję choć najdrobniejszej rady, wskazówki, czy ktoś się z takim czymś kiedykolwiek spotkał. Szaruń, mój 8 letni króliczek tydzień temu we wtorek rano zachorował. Chodził bardzo niechętnie, praktycznie tylko jak go się ruszyło i to na wyraźnie sztywnych skokach, nie mógł się położyć, ciągle siedział ze spuszczonym łebkiem, do tego wystąpiło wzdęcie, kompletny brak apetytu i chęci do ruchu. Po zbadaniu w lecznicy okazało się, że ma przeczulicę w okolicach lędźwiowej częsci kregosłupa, podejrzewaliśmy, że musiał spaść z krzesła lub kanapy w nocy ( jest bezklatkowy), był wtedy ciężki i przeważało go na jedną strone, bo dostał kroplówkę wieczorem ( co tydzień dostaje z powodu kamicy, ale to już inna historia). Wet dała mu Metacam- przeciwbólowy i zapalny oraz leki na wzdęcie, perystaltykę jelit- Gasprit ( nie wiem czy dobrze piszę), Diadog oraz pastę na florę bakteryjną- Enterofer, zalecono mu ograniczenie ruchu, więc siedział w klatce. Zrobiliśmy RTG, nie wykazało zmian w kręgosłupie. Taki stan trwał praktycznie do piątku, wzdęcie po 2 dniach minęło, z tym że ukł. pokarmowy nie stanął, kupy pojawiały się od początku choroby, dokarmiałam go Rodicarem. W sobotę zaczął już normalnie jeść, coraz wiecej się myć, ale wciąż leżał, przeszedł parę kroków i już sie kładł. W czwartek na wiadomość, że lek przeciwbólowy nie działa ( ani Metacam ani Tolfedyna) wetka zaczęła podejrzewać zatrucie organizmu, że nerki mogą nie pracować ( w kwietniu i maju miał podwyższoną kreatyninę we krwi), zrobiliśmy badanie krwi, kreatynina w normie, mocznik też, jedynie co niepokoi to bardzo niska liczba białych krwinek... Zrobilismy rozmaz krwi by zobaczyć na piechotę krwinki i ich kształty, erytrocyty są zniekształcone, białe krwinki pojedyncze w preparacie, prawie niewidoczne. Zbadaliśmy też poziom wapnia we krwi, bo Szaruś pił niesamowite ilości wody, przez jedną no 150 ml, co jest u niego ewenementem, całe życie nie można go było zmusić do picia. Wapń wyszedł podwyższony o 2 jednostki. Wetka podejrzewała, że gdzieś może być nowotwór.... W poniedziałek postanowiła jeszcze raz go dokładnie omacać, szukała guza, przy badaniu brzucha wyczuła zgrubienie na skórze, po przewróceniu na plecy widoczne były brązowe plamy, ogoliła go więc i nie wierzyłyśmy własnym oczom: na calutkim brzuszku, aż po lewą przednią łapkę skóra jest zgrubiała, opuchnięta, a miejscami martwa
, dosłownie czarna, przy nakłuwaniu igłą nie reagował, więc nie ma w niej czucia... wetka sama mówi, że nie spotkała się z takim czymś- obstawia nowotwór skóry albo jakieś jej zapalenie
pobrała próbkę do antybiogramu, ropa się z tego nie lała, ale nie nakłuwała głęboko, więc może być... Wynik ma być za 5- 7 dni... Szaruń ma założony kubraczek by tego nie lizał. dostał mod razu Marbocyl- antybiotyk i od wczoraj stan skóry lekko się poprawił, tzn, nie jest już zaczerwieniona. Dziś jednak wydaje mi się, że łapka bardziej spuchła, przy dotykaniu boli go. Dostaje od wczoraj też Traumeel. Jutro mamy robić USG żeby zobaczyć, czy nie ma zmian w narządach wewnętrznych. Poza tym Szaruś czuje się coraz lepiej, apetyt mu dopisuje, ciągle się myje ( wiadomo- kubrak mu przeszkadza), jest wyraźniej bardziej sprawny, ale kręgosłup przy badaniu nadal boli...
Czy ktoś z Was może miał taki przypadek? Macie może pomysł co to może być? Bardzo się boję i już powoli godzę z tym, że to ostatnie chwile z SZarusiem na tym świecie
Jeśli jest to nowotwór, a wszystko na to wskazuje, nawet badanie krwi to pozostaje operacja, jednak jej już na pewno nie przeżyje