monika.k mówiłam specjalnie o wszystkim wetce, o tych metodach które Wy stosujecie, ona doskonale wie jak leczy się ropnie i zna te metody, ale tłumaczyła mi dziś, że u nas jest wyjatkowy przypadek, to nie jest normalny ropień podskórny, płytko położony, który można oczyścić po nacięciu skóry w jednym miejscu, to jest bardzo rozległe i głębokie, w tych ranach, szczególnie tej na łapce widać mięśnie, są 4 ogromnie dziury i jedna mniejsza w tej skórze, poza tym teraz tej ropy starej, zaschnietej nie jest już wiele w tych zakamarkach, sporo tego wyszło wyciągane przez te dziury, wywijała skórę przy tym na druga stronę żeby wszystko wyciągnąć. Dziś całość obejrzała, wymacała, nie ma nowych kanalików, to sie zatrzymało odkad podaliśmy antybiotyk te 1,5 miesiąca temu, więc jednak Marbocyl na szczescie działa, inaczej zajeło by pewnie dalsze fragmenty skóry. Wetka mówiła, ze teraz to mozna sie prędzej spodziewać u niego bardziej w głebi tej ropy, w mieśniach, nie pod skórą. Pisałam o propozycji podania antybiotyku miejscowo. Co myślisz o tym wytłumaczeniu, że mógłby wniknąć bezpośrednio do krwioobiegu i nawet doprowadzić do śmierci, ze względu na to że u niego nie ma skóry na tych ranach, jest to bardzo głębokie, trzeba by było naprawde dużą dawkę podać, bo rozległe, a efekt byłby taki sam jak gdyby zjadł maść z antybiotykiem, który jest przeznaczony na skórę
W jakiej formie jest ten antybiotyk u Twojej Pusi?? Czy on jest zaszywany pod skórą?? To byłoby co innego, bo u nas jest sito nie skóra...
Wiem, że diagram jest kluczowy w leczeniu zakażeń bakteryjnych, jakimi są ropnie, bo inaczej nie zlikwiduje się wytworu tych bakterii, trzeba je potraktować antybiotykiem który je zabije. MARBOCYL u nas na nie widocznie działa, gdyby nie od razu byśmy szukały innego, dopóki nie ma potrzeby, bo nie pogarsza się jego stan, a dobrze go toleruje wetka nie chce go zmieniać, mówiła, że cieszy się, że ten jest O.K, bo jest bardzo mało antybiotyków, które króliki dobrze znoszą, na jedno pomaga, a na drugie szkodzi, głównym objawem jest brak apetytu, Szaruś już 4 lata temu na nerki brał taki przez 3 tygodnie, musiałam mu wpychać jedzenie na siłę, bo prawie w ogóle nie chciał jeść...
Mówisz, że zabieg był tez oprócz znieczulenia miejscowego na głupim jasiu... Pytałam juz wcześniej o niego, moja wetka mówi, że jest to tak samo inwazyjne jak narkoza, która wie jak sie może skończyć u królików w jego wieku, wtedy problem rozwiązałby się sam... U niego w tej sytuacji, szybszą alternatywą dla leczenia jak dotąd byłby tylko właśnie zabieg w narkozie...
Szkoda, że mieszkamy tak daleko od siebie i Szarusia nie może obejrzeć Twoja wetka... Ciekawe jakby oceniła to choróbsko i co by w tym stanie zastosowała...