Hmmm, no to opcje są dwie. Jeśli ktoś z FK zechce przedstawić swoją interpretację tego zdarzenia,
ale jednocześnie za priorytet uzna dobro królika a nie swoje emocje, to może uda się rozwiązać
problem, wyjaśnić sytuację i Maurycy wróci do siebie.
Poniosłaś koszty kastracji, to w jakiej lecznicy to zrobiłaś nie jest powodem odbioru królika
(choć pewnie FK powoła się na zapis w umowie adopcyjnej), jeśli rzeczywiście wszystko
ze zdrowiem Uszatego było w porządku to co najwyżej mogłaś dostać "żółtą kartkę"
i prośbę, aby konsultować medyczne przypadki w przyszłości.
Druga opcja - zgłoś się do SPK lub Azylu z Torunia, z doświadczenia wiem, że są to organizacje
bardziej "ludzkie" w kontaktach i na pewno znajdziesz Uszatego Przyjaciela i pomoc,
bez strachu przed gniewem Fundacji Królewskiej. Bo może szkoda czasu na walkę z nimi,
jeśli są zaślepieni nienawiścią do gatunku ludzkiego.
Choć warto byłoby sytuację wyjaśnić, dla dobrego samopoczucia wszystkich
i przede wszystkim królika, który ma szansę na dom.