Dzisiejszy dzień był dla nas naprawdę ciężki....
Po półtorej roku walki odszedł od nas Scrooge.
Samczyk w 2013 roku trafił do nas z ogłoszenia na olx. Już nie pamiętam dlaczego chcieli się go pozbyć właściciele, pamiętam że Karolina odnalazła jego ogłoszenie i od razu wiedziała że chłopiec potrzebuje naszej pomocy. Pamiętam też gdy pojechała po niego poza Lublin zabłądziła.....
Jednak gdy przywiozła go pierwszego wieczoru do mnie do domu obie byłyśmy nim zachwycone.... oczywiście nie stanem w jakim był - zakołtuniony, wychudzony i ogólnie zmarnowany życiem w zamknięciu i odosobnieniu.... ale jego charakterem. Scrooge miał charakter kulki wełny, którą zresztą w praktyce był. Był po prostu kochanym puchatym milusińskim stworzonkiem, którego nie można było nie kochać.
U wielu królików walczymy z ropniami. Wiemy, ze jest to mozolna bitwa i często trzeba ją toczyć długo, a nawet gdy się ją wygra, nie oznacza to końca wojny....
Scrooge przez półtorej roku był leczony u najlepszej chirurg jaką znam. Jego stan przez ten czas nie pogorszał się, a czasami nawet były przebłyski sukcesów. Niestety ostatnio sytuacja się zmieniła. Stan samczyka był coraz gorszy i po równi pochyłej w bardzo szybkim tempie staczał się ku nieuniknionemu.....
Mimo miesięcy wizyt, zaangażowania w leczenie Karoliny, Kasi i wiernych domów tymczasowych, których zwiedził parę przez okres który u nas był. Nie udało się.
Stanęliśmy przed wyborem przedłużania życia i uśmierzania bólu gdy Scrooge będzie odchodził lub decyzji o godnym odejściu....
O ile odejście może w ogóle być godne.....
Zdecydowaliśmy że Scrooge nie będzie cierpiał i rozpadał się kawałek po kawałku. Nie darowalibyśmy sobie, gdyby miał umierać w bólu.
Wiem, że wielu z was nie zrozumie naszej decyzji. Wiem także, że gdybyśmy mieli ją podjąć drugi raz postąpilibyśmy tak samo.
Scrooga już nie ma i jest nam ogromnie przykro że przegraliśmy walkę o niego z chorobą. Wszyscy daliśmy z siebie wszystko. Chciałabym podziękować domom tymczasowym, które dbały o Scrooga i zapewniły mu chociaz trochę miłości w jego pełnym łyżeczkowania ropni, sączkowania i nakłuwania życiu. Ale chciałabym przede wszystkim podziękować Karolinie nie tylko za opiekę nad nim po operacjach, ale za serce które mu oddała i za to że zareagowała te półtorej roku temu i przywiozła go do Lublina. To dzięki niej właśnie Scrooge mógł zawalczyć o lepszą przyszłość, zaznać wolności i wybiegu w domach tymczasowych, mógł być godzinami czesany i głaskany i cieszyć nas swoim towarzystwem.
Małgosia