Kasiu, czy bierzecie pod uwagę założenie sprawy o znęcanie?
Bośniak przyznam szczerze że ja nie bardzo sięorientuję w kwestiach prawnych, niemniej przypuszczam, ze nawet gdyby do tego doszło to małe szanse na to aby zapadł wyrok, spraw o znęcanie się nad zwierzętami jest tysiące rocznie, a słyszymy tylko o kilku wyrokach skazujących.. nawet właściciele olbrzymich zamykanych hodowli nie zawsze dostają po dupie
Wiem natomiast, że dziewczyny, które odebrały psa i królika mają w tym większe doświadczenie. Z tego co wiem zostały tam jeszcze kotki, w fatalnym stanie, jest też 6 dzieci. Dziewczyny już zawiadomiły/zawiadomią policję oraz MOPR. W chwili obecnej szukają organizacji, która posiada uprawnienia do przeprowadzenia interwencji aby odebrać pozostałe zwierzęta. (Te oddane zostały dobrowolnie)
Z góry przepraszam, ale mi się żółć przelała w żołądku i muszę w końcu napisać to co myślę od dawna. Jeśli ktoś się poczuje urażony, to obiecuję, że nie będę płakać z tego powodu.
Tak się składa, że w kwestiach prawnych orientuję się doskonale, bo to moja praca. Wiem od podszewki jak wygląda wymiar sprawiedliwości w Polsce, że w wielu kwestiach jest kpiną z pogrzebu, a wiele osób go sprawujących rozminelo się z powołaniem. To nie jest tak, że prawo jest dupiate, bo taki argument często można usłyszeć. Prawo jest, jakie jest, nie jest ani dobre, ani złe. Problemem są ludzie go stosujący. Ustawa przewiduje 2/3 lata (w zależności czy szczególne okrucieństwo czy nie) pozbawienia wolności, standard orzeczniczy to góra 6 miechów w zawiasach (drzewiej za jazdę po piwie na rowerze dawali więcej). Ustawa przewiduje środek karny w postaci nawiązki. Taaaaaa jasne jak wielce łaskawy sąd przywali tysiaka nawiązki to mamy święto. A jaką karą jest ten tysiak? Żadną!
Ale nie chodzi o to, że jest, jak jest z orzecznictwem. Tylko chodzi o to, że do ciężkiej kur****** doprowadza mnie myślenie na zasadzie "a po co?" "a co to da?" "i tak wyrok nie zapadni, po co się więc w to bawić?". Takie myślenie to jest najgorsze co możecie robić! Tak nie wolno! W ten sposób daje się faktyczne przyzwolenie na nicnierobienie w temacie przemocy wobec zwierząt. Przez to znecajace się nad zwierzętami śmiecie czują się bezkarni, a osoby które z naszych podatków dostają pensję za to, że ich psim obowiązkiem jest stanie na straży prawa i praworządności mogą sobie myśleć "uffff na szczęście ci zwierzęcy fanatycy nie zawracaja nam gitary".
Trzeba zawiadamiać organy ścigania o kazdym przypadku lamania prawa w zakresie dobrostanu zwierząt. Zawiadamiac i wykorzystywać wszystkie z tego tytułu płynące uprawnienia. Policja odmawia wszecia postępowania - zażalenie do sądu. Policja umarza postęp. przygotowawcze - zażalenie do sądu. Sąd uniewinnia - apalacja. Sąd umarza - apelacja. Sąd wydaje niezadowalajace rozstrzygnięcie - apelacja. Niech zobaczą, że ludziom się to nie podoba. Niech zobaczą, że nie ma akceptacji dla znęcania się nad zwierzętami. W ten sposób coś można zmienić, coś można osiągnąć. Policja, prokuratura i sądy dostaną dodatkowej roboty - ojejejku jejku, strasznie mi przykro, nie podoba się, to zawsze można zamiast w sądzie pracować przy kopaniu rowów.
Wiecie jak wygląda wyrok w Polsce? Oprócz orzelka w koronie w nagłówku mamy taki zapis "wyrok w imieniu RZECZYPOSPOLITEJ polskiej". Wiecie co to ta Rzeczypospolita? To ja i Ty i Ty i Ty! To my wszyscy ludzie żyjący w tym kraju.
Może zatem zamiast myśleć "czy jest sens i tak nic z tego nie będzie" lepiej pomyśleć tak "nawet jeśli nie dojdzie do skazania, to i tak pokażemy, że ustawy o ochronie zwierząt nie wolno łamać, pokażemy, że ludziom łamanie tej ustawy się nie podoba".