Mały miał ciężką noc. Zalegająca wydzielina powodowała ataki kichania. W czasie tych ataków mały wydzieliną pryskał siebie, mnie i wszystko dookoła. Po atakach normalnie oddychał, ale tak był borok zmęczony, że się kładł i leżał
. Oczko wczoraj lekko spuchnięte było z ropą - przemyłam. Dziś już oczko ładne. Mamy jeszcze tydzień czekać po odstawieniu antybiotyków na wymaz, ale nie nie wiem czy on wytrzyma......Pisałam już z prośbą do Oli i o konsultacje z Panem dr Krawczykiem. Inhaluję, leki na odporność daję, próbowałam go wczoraj opukać - jak małe dziecko przy zapaleniu oskrzeli - tak 3 palcami bo on malutki - ale popatrzył na mnie jak na zboczeńca i zwiał.....
Mimo tych ataków jest bardzo żywotny i energia go rozsadza. Tak go rozsadza ta energia, że rozwalił klatkę.....niby wiekowa była i pamięta czasy św. pamięci chomika mojej siostry syna - ale dla maluchów idealna. Niby kuweta tylko w 3 miejscach pęknięta, a góra lekko zardzewiała - ale ani Zgaguś , ani Stokrot, ani inne królisie się nie skarżyły. No i nie rozwaliły...a ten perszing jak się rozpędzi, to nie umie się zatrzymać. Siedzi w klatce, nudzi się - to wali łapkami i to są skutki.......