W maju pochowałam swojego ukochanego pieska Dinę, z którą bardzo zżyty był Franek. Razem leżeli, on na nią nawet wchodził, a gdy biegł potrafił ją przeskoczyć leżącą dla zabawy. Po jej śmierci Franio przestał jeść i zrobił się taki bardzo do miziania, jak nigdy. Non stop leżał ze mną na kanapie i trącał rękę żeby go głaskać. Po wizycie u króliczego wetrynarza karmiliśmy go takim przezroczystym żelem w strzykawce i wrócił mu apetyt. Niby wszystko wrócio do normy ale kilka tygodni później pojawiły się zbite mokre kupy, bardzo śmierdzące. Przez jakiś czas dawalam lakcid ale po jakimś czasie przestało działać i czy dawałam czy nie robił te mokre kupy. Oprócz tego zachowywał sie normalnie, jedyna zmiana jaka nastąpiła to że przestałam zamykać go na noc w klatce. Wcześniej robiłam to żeby Dina mogła spokojnie przespać noc. Więc niby sytuacja mieszkaniowa mu sie polepszyła.
Na forum wyczytałam żeby zmienić dietę jeśli królik robi takie kupy. Najpierw odstawiłam mu świeże warzywa. Na chwilę był spokój, a potem znowu kupu wróciły. Odstawiłam mu więc pokarm Versele Laga Cuni Nature. Znowu na jakiś czas pomogło. Zostawiłam granulaty Versele Laga Complete cuni Adult i Versele Laga Crispy Pellets. Dostaje po łyżce rano i wieczorem. Wprowadziłam mu sporo produktów HP. Ponieważ Franio jest królikiem który nie lubi siana ( bawi się nim zamiast jeść) kupiłam mu liście babki i mniszka (tego dostaje najwięcej) oprócz tego korzeń mniszka, pasternak, cykoria, marchew, pietruszka, topinambur, brokół, buraczki (wszystkiego po trochu, ok po 4 kawałki wszystkiego, malutkie, takie na jeden jego kęs). Gdy wyje wszystko i widzę że miska pusta dokładam mu tylko liście babki i mniszka. Taką dietę ma od 14 października i bobków tych mokrych było coraz mniej.
Mimo wszystko zrobiłam mu badania kupska (którą zbierałam 3 dni) na pasożyty, grzyby, bakterie - wszystko czyste. Ostatnio Franio zrobił się bardzo wredny dla domowników. Albo może inaczej: zrobił się niesamowicie terytorialny. Już nie przychodzi na mizianie na kanapę, ale można go miziać na podłodze. Pozwala. Ale ma takie swoje terytorium pod stolikiem, gdzie ma coś w rodzaju bazy i gam lepiej go nie zaczepiać. Ale nadal je, bobkuje i sika do kuwety, futerko ma wypielęgnowane. Niby wszystko ok.
Weterynarz orzekł, że to bardziej problem psychiczny niż fizyczny. Dla pewności jeszcze że dbam o Frania jak należy zmieniłam mu wodę na letnią i przegotowaną. Problem z kupami nie minął ale zdawał się być jakby wygaszony. Tych miękkich kup robił już mało w dzień.
W sobotę przyprowadziliśmy do domu szczeniaka, mysleliśmy że może gdy będzie pies to Franiu się "odobrazi". Piesek był od małego niewidomy, chcieliśmy i pomóc znajdzie która jest na tzw. tymczasie i mieć kumpla dla Franka. Byliśmy w małym szoku, gdy Franio z wściekłością zaatakował psa, który nawet go nie zaczepiał. Pies w ogóle nie był królikiem zainteresowany przez co myśleliśmy że jakoś to będzie. Niestety po 3 godzinach patrzę na podłogę i już myślałam że to pies postawił klocka, a tutaj piękna śmierdząca, ogromna miękka bomba Franciszkowa. I tak już było do wieczora. Co chwilę sprzątałam mokrą kupę Franka żeby pies tego nie zjadł. Tak dużego kupska już dawno Franio nie zrobił. Nie było rady, piesek wrócił do DT, a ja ryczałam bo piesek był taki kochany i gdyby nie Franek to by na100% został.
Dzisiaj i wczoraj znowu Franiu miał myty kuperek. Dzisiaj już nie stawia takich bomb ale nadal posklejane cekotrofy są.
Czy to naprawdę możliwe żeby był to problem psychiczny? Wierzyć mi się nie chce że królik może mieć coś na kształt nerwicy czy depresji. Je, skacze, korzysta z kuwety, wieczorami kładzie się przed telewizorem, a mimo to coś jest nie tak. Pomyślalam źe może ta jego agresja wynika z tego że może źle się czuje.
Jakie badania mogłabym jeszcze zrobić? Czego szukac? To trwa już 5 miesięcy, trochę za długo.
Franek ma 5 lat i jest kastrowany.