Napiszę w tym wątku, żeby nie tworzyć nowego, bo mam pewną wątpliwość. Dotąd było tak, że króliczka robiła tylko do kuwety, nawet jak jej się zdarzył pojedyńczy bobek na dywanie to go zjadała jakby z 'poczucia czystości'. Od kiedy je dużo trawy (oczywiście stopniowo była przyzwyczajona) to bobki jakby same jej wypadają, wchodzi na kolana i zostawia garść bobkow, biegnie i za nią układa się ścieżka z bobkow, wszędzie masa bobków, na łóżku, pod łóżkiem, w klatce, w kuwecie itd. No i te bobki na dodatek cuchną straszliwie, są male ciemne i wilgotne. (Nie, to nie są cekotrofy). Jakim cudem od trawy stała się takim brudasem?
Mam wrażenie, że ona nie czuje kiedy jej wypadają bobki. A ten okropny skisły zapach zawsze będzie po trawie? Oczywiście poza tym żadnych zmian zdrowotnych, nie jest to też znaczenie terenu.