Na początek chciałabym Was prosić o wyrozumiałość...
mam jednego wykastrowanego samczyka,do niego dokupilam jakies 2 lata temu samiczkę.Wszystko bylo w porzadku,jednak po czasie przygarnelam kolejna samiczke od kolegi,bo nie bardzo sie nia zajmowal.Bylam jeszcze wtedy dosc nie doswiadczona,a wiec pojechalam do psiego weta,aby ja obejrzal,stwierdzil,ze to samiczka.Miala wtedy jakies 10 tygodni.Przez rok wszystkie trzy kroliczki byly razem,stado.Po jakims czasie jedna samiczka zaczela strasznie atakowac samca,jednak druga byla z nim nadal w dobrych stosunkach.Jedna samiczka zaczela ujezdzac ta starsza...pomyslalam,dojrzewanie.Czas na sterylke.Do tego druga rowniez zaczela atakowac samca,a wiec samiec zostal oddzielony na jakis czas.Zaczelam zbierac na strylke...krolice raz na jakis czas sie ujezdzaly,normalnie byly w przyjaznych stosunkach,nie dzialo sie nic powaznego,a wiec je zostawilam.
Wracajac pewnego dnia do domu,zobaczylam strasznie duzo futra w kuwecie klatki...pomyslalam,az tak sie pogryzly,musze je szybko rozdzielic.Rzekomą samiczkę przenioslam do innej klatki,przyblizajac sie do niej,zobaczylam,ze futro sie rusza - myśl,małe.Szybko dolałam jej wody,przykryłam tez jedna czesc klatki,gdzie byly male.Bylam w glebokim szoku...szybko dalam jej warzyw,troche poczytalam o tym wszytkim,dalam ziol,pokrzywy.
Od tego czasu minelo juz w sumie 15 dni.Male sie dobrze rozwijaja,procz tego..ze jeden nadal nie otworzyl oczu
boje sie.Mozliwe aby jeden mial az takie ,,opoznienie''?
w sumie sa 4 male.Troche sie boje waszej reakcji,bo wiem,ze nie popieracie rozmnażania,ale wierzcie mi,nie zrobiłam tego celowo...