Duże jest piękne.
Ja też mam dwie królice hodowlane, choć co do ich rasy spekulowałabym czy to na pewno [lub czystej] rasy nowozelandy. Nie są olbrzymie, ale to już nie miniaturka.
Tak czy inaczej, mam dwie pięknoty [mama z córką] wielkości kota, co jest dla mnie nieustającą radością, nie ukrywam, że ich gabaryt jest dla mnie idealny.
Z załatwianiem się nie mamy żadnego problemu, dziewczyny sikają tylko i wyłącznie do kuwety, także jakieś 90% bobków tam trafia, natomiast w obrębie kojca pojawiają się pojedyncze [to pewnie te zaznaczające teren]. Poza kojcem nie znalazłam więcej niż z 5 bobków.
U mnie też problemem jest śliska podłoga [nie mamy dywanów z powodu alergii na roztocza], ale rozwiązałam ten problem robiąc z dywaników przejście od pokoju królików do przedpokoju gdzie jest duuuży i jedyny dywan, w sumie mają do dyspozycji ze 30 m2. Resztę mieszkania obejrzały, ale jakoś ich tam nie ciągnie. Czasami zapędzą się za mną do kuchni.
To co mnie osobiście najbardziej fascynuje, to ich chęć obcowania z człowiekiem, są niezwykle łagodne i towarzyskie. Mimo iż mama jako królik hodowlany nie miała pewnie zbyt wiele kontaktu z człowiekiem od początku, a to jednak kształtuje, jest wielkim pieszczochem. Możemy leżeć godzinami i się miziać.
Poza tym obie dziewczyny potrafią być naprawdę nieustraszone, rzadko kiedy się płoszą i uciekają, a jak przychodzi do domu nowa osoba, to mamy nawet królika obronnego.
W kwestii żywienia postawiłam na siano, warzywa, suszki i zioła, granulat [Cuni Pro firmy Versele Laga] dostają w malutkich [1 łyżka] ilościach 2 x razy dziennie.
Dla mnie większe, hodowlane króliki to jest właśnie to, strzał w dziesiątkę i raczej przy takich właśnie pozostanę.