proszę o zamknięcie tego wątku...
dzisiaj odszedł od nas Czester, którego historię od początku opisywałam w tym wątku
dzisiaj mieliśmy zacząć podawać mu specjalnie przygotowaną autoszczepionkę
dzisiaj miałam zabrać go na czas najgorszego leczenia
nie zdążyłam, dzieliło nas kilka godzin, 1,5 h przed wizytą u doc dowiedziałam się, że nie żyje
mieliśmy ustalić dalsze leczenie, tak, aby na początku stycznia wykonać zabieg
nasza wizyta zamieniła się w sekcję zwłok
miał nadmiernie rozszerzony żołądek, rano biegał z Fruzią, przed wyjściem do pracy jego opiekunów biegał i rzucił się na jedzenie
doszło do skrętu żołądka.
jednak to nie jest najgorsze...
Czester miał włóknikowe zapalenie opłucnej- najgorszą z możliwych postaci, ostre zapalenie płuc rozwijające się w kilka/kilkanaście godzin
przyczyna...? przewlekłe zapalenie oskrzeli- przewlekłe zapalenie ucha- przewlekły obrzęk błony śluzowej nosa- paciorkowiec- wszystko ma ze sobą związek, infekcje się rozsiewają z miejsca w miejsce. jak tylko nie dostawał antybiotyków od razu atakowały go infekcje.
gdybym zdążyła z nim dojechać do doc, gdyby nie doszło do skrętu żołądka, może wtedy dzięki podłączeniu go pod kroplówkę, dożylnym podawaniu leków, może mielibyśmy pewną szansę na uratowanie jego płuc...jednak nie wiem czy to nie byłoby tylko podtrzymywanie przy życiu niewydolnego układu oddechowego. jego płuca rozrywały się w rękach podczas sekcji.
był cały czas pod kontrolą...1,5 tyg. temu, tydzień temu
dlaczego?
bo ktoś tak bardzo to zaniedbał, wszystko było przeciwko nam, wszystko. wybitni lekarze, specjaliście, którym ludzie ufają, widząc piękny szyld- klinika, wyniki badań w kilka minut, miła recepcjonistka, wysoki standard, super sprzęt i tylko to, nic więcej...
czym jest nasza walka wobec tego wszystkiego? wobec tej ignorancji?! gdyby nie to, że postanowiłyśmy z Magdą przywieźć go do Torunia, umarłby pewnie w tej klatce w lecznicy...2,5 miesiące normalnego życia...z bólem, na lekach, ale w normalnym domu, z naszą adopcyjną Fruzią...otwierał się tylko przy niej, strasznie potrzebował kontakt z innym zwierzakiem
tyle razy ostatnio myślałam o tym, jak jest mi go żal. już wczoraj wieczorem miałam go zabrać, ale było tak późno...rozwoziłyśmy z Magdą po Bydgoszczy nasze toruńskie króliki, żeby podczas Świąt były już w DT...miałam zaopiekować się nim dzisiaj, po 15 rozmawiałam z Anią o tym, że jest jej żal, że Czestera już nie będzie...i naprawdę go dziś nie ma...
kolejny raz się nie udało