za nami kilka trudnych dni...
w sobotę ok 1 w nocy umarł
Duke jego śmierć była nagła. poczuł się źle ok 19. nie chciał zjeść kolacji, był osowiały. Beata od razu nas zaalarmowała. miał tradycyjne objawy występujące przy problemach z jelitami, lekko burczało mu w brzuszku. od razu dostał espumisan, lakcid, miętę + sok z ananasa( 1,5 miesiąca temu miał podobny problem). po porcji leków poczuł się lepiej. leżał z łapkami wyciągniętymi do tyłu. wstał, przebiegł się. było lepiej. potem leżał na termoforze, żeby zapobiec ewentualnemu spadkowi temperatury, który występuje przy osłabieniu. miał dostać kolejną dawkę leku. ok 24 zadzwoniła Beata. nastąpiło pogorszenie. 10 min. później razem z Rafałem byli u wet. mieliśmy szczęście. okazało się, że dyżur nocny pełnił wet., który teoretycznie mógł pomóc( zajmował się Dukiem 1,5 miesiąca wcześniej, kiedy nie było doktora Krawczyka). już w windzie Duke miał napad drgawek. odszedł w gabinecie. wet. stwierdził nadmierne rozszerzenie żołądka, które mogło być spowodowane zmianami w zw. z jego dietą w przeszłości- tego nie wiemy. podobno miał b. twardy żołądek. niestety nie było sekcji...niestety. dzisiaj rozmawiałam z doktorem Krawczykiem, tak szybka i nagła śmierć mogła mieć związek np. z pracą serca. nie wiem, może to był ucisk na serce. niestety tego nie wiem...
wiem tylko, że Beata i Rafał to dla mnie i Magdy najlepszy DT jaki Duke mógł mieć...to nie był dom tymczasowy, to był jego dom. jego i Małgosi. widziałam go jeszcze w środę późnym wieczorem. zawiozłam mu krople do uszu, po to, żeby nie gromadziła mu się wydzielina w uchu, którego nie mógł doczyścić...leżał z Małgosią pod stołem.
widziałyśmy bardzo wiele, ale śmierć Duka to był dla nas szok...dla mnie, dla Magdy, nie wspominając o Beacie...wiem tylko, że Duke miał najlepszą opiekę pod słońcem, pełen perfekcjonizm pod każdym względem i nie mogę tego pojąć...
Laura miała mieć dzisiaj zabieg sterylizacji. od rana byłyśmy jednak zaniepokojone jej zachowaniem. okazało się, że ma bardzo zaawansowaną ciążę urojoną, do tego stopnia, że wydziela mleko. dzisiaj rano dziewczyny znalazły ją z pyszczkiem wyładowanym sierścią. poza tym stała się bardzo drażliwa. płacze/piszczy jak tylko ktoś bierze ją na ręce. teoretycznie mogliśmy przeprowadzić zabieg, jednak podczas ciąży urojonej organy są znacznie bardziej obrzmiałe i ukrwione, w zw. z tym zdecydowaliśmy się przełożyć operację.
Chester ma w uchu o wiele mniej wydzieliny, ale nadal ma obrzęk, co wskazuje na problem z uchem środkowym. doktor prosił o wykonanie rtg głowy w pozycji strzałkowej. chce sprawdzić czy w tzw. puszce bębenkowej( bulla tympanica) znajduje się ropa. jeśli tak- czeka nas operacja, trudna operacja. w zw. z tym nie miał kastracji. przy okazji kastracji miał mieć punkcję, ale nie zdecydowaliśmy się na to, ponieważ gdyby okazało się, że w bulla tympanica jest ropa, mogłoby dojść do jej rozsiewu.
na dzisiaj chwilowo koniec złych wiadomości...