Ja się zaczynam skłaniać ku zostawianiu moich króli chociaż na noc luzem. Serce mi się kraja, jak je zamykam, do tego do dwóch klatek, bo jeszcze nei są na 100% zaprzyjaźnione. Za to ostatnio zauważyłam, że im więcej siedzą w klatce, tym bardziej od nowa zaczynają zaprzyjaźnianie, dlużej Fluffy goni Maćka zanim go zaakceptuje. Jak w week end dłużej razem biegały, to lepiej się rozumiały, jak je zamknęłam w klatce, bo trzeba do roboty iść, to wtedy jakby od nowa zaczynają...
Do rzeczy. Więc wczoraj w nocy zdecydowałam się je zostawić. Pomijając zabobkowany dywan i fakt, że rano (słyszałam) Fluffy przeskoczyła barykadę z kartonu (stopniowo udostępniam im cały pokój), nie stało się nic.
Za to już w mojej obecności Maciek zeżarł tą kopułkę (osłonkę na cewkę) z głośnika. Mój mąż się trochę zdenerwował...
Póki co będę je chyba w nocy zostawiać w pokoju, bo w razie czego jakby coś miało się stać, to będę słyszeć. Smutno mi jak na nie patrzę, jak siedzą za kratami.