Moje uchole odkąd w lutym przeszliśmy pomyślnie operacją z zaprzyjaźnianiem (dziękuję tutaj za pomoc kilku forumowiczek) biegają wolno po całym mieszkaniu. Mieszkanko jest małe zaledwie 35 m2 ale chyba im wystarcza. Swoje manele, czyli kuwetę, miseczki itd mają w kuchni a ponieważ nie mam w niej drzwi to zamontowałam jeden element z zagródki i tylko na noc są w niej zamykane bo skaczą nam po głowach w nocy
Mnie osobiście to bardzo bawi ale mój mąż lekko się wtedy irytuje. Ale ostatnio coraz częściej nawet w nocy zostawiam im luz. Trochę się już ucywilizowały i nie budzą pana raptownym skokiem na głowę z rozpędu
:
Jak męża nie ma w domu na noc (delegacje, te sprawy) to nad ranem moja kochana parka przychodzi do mnie na łóżko na głaski poranne. Podstawiają swoje pysie jeden obok drugiego tak, że mogę jedną dłonią głaskać oboje. Oczywiście muszę uważać żeby sprawiedliwie obdzielać głaskami bo są o siebie okropnie zazdrosne i bardzo je irytuje jak jedno z nich jest więcej głaskane niż drugie. Cieszę się, że mogą biegać wolno i nie muszę ich zamykać. Przychylam się do opinii, że bezklatkowce mniej niszczą w domu. Trusio wogóle nie interesuje się żadnymi kablami, meblami itp. Dorotka też jest grzeczna, no trochę tylko kiedyś wygryzła wykładzinę. Minął też okres kiedy bobkowały po mieszkaniu. Załatwiają się do kuwety ewentualnie od czasu do czasu coś się trafi obok kuwety. Nie boją się chodzić po podłodze bez dywanów a jedyne pomieszczenie do którego się nie zapuszczają to łazienka. Co do kabli to wszystkie są pochowane za regałem i nie mają do nich dostępu. Ze zdziwieniem czytam na różnych wątkach, że niektóre ucholki lubią siknąć czasem na łóżko. Moje nigdy nie dopuściły się takiego przestępstwa. Ale zauważyłam, że jak przebywają w obcych pomieszczeniach to wykazują czasem zapędy niszczycielskie. Jak jeżdżę na działkę albo do teściów to muszę jednak trochę zabezpieczać przed nimi pokoje. Ale i tak są grzeczne.