Czytam już od dłuższego czasu wszystkie tematy o diecie bezgranulatowej i muszę się Was poradzić i jednocześnie podzielić się swoimi odczuciami
U mnie sytuacja wygląda tak:
Grzybek w ogóle nie jest wybrednym królikiem, je praktycznie wszystko. W związku z tym, już od jakiegoś czasu jest na diecie bezgranulatowej - i muszę przyznać, że jest zupełnie innym królikiem - widać to po jego zachowaniu, po jego bobkach, po ilości zjadanego siana - tryska zdrowiem i energią, co mnie niezmiernie cieszy. Zawsze był "wesoły", ale ostatnio przechodzi samego siebie - myślę, że to może być poniekąd zasługa naturalnej diety, która nie powoduje nasycenia na cały dzień przez co królik siedzi i nic nie robi - bo jest "zapchany". Nie jestem pewna tak do końca swojej teorii - ale tak mi się po prostu wydaje.
Jednak nie jest tak do końca pięknie jakbym chciała, żeby było bo - moja Tosia nie lubi zielenizny. Próbowałam już wszystkiego - ze wszystkimi warzywami, ze wszystkich możliwych źródeł. Może Wy mi powiecie, co jest nie tak...
Zimą nie chce ruszyć nic. Ani koperku ani pietruszki, czy to natki czy korzenia. O brokułach, sałacie rzymskiej nie wspomne. Jedyne co w nią wcisnę to kawałeczek marchewki i jabłka. Reszte traktuje jak truciznę. Wiosną i latem nie jest dużo lepiej - ale przynajmniej mam dostęp do warzyw z prawdziwego ogródka co powoduje, że przychylniej patrzy na koper, liście truskawek czy natkę marchewki no i mlecz. Są to jednak śladowe ilości jakie zjada. I nigdy nie zje sama - dopiero jak jej "rozerwę" na pół żeby zapach był bardziej intensywny i podsunę pod sam pysk. Nie mam pojęcia dlaczego tak się zachowuje - już podejrzewałam problemy z węchem, których nasz dr Krawczyk nie wykluczył bo w przeszłości Tosia miała grzybicę dróg oddechowych i do dzisiaj ma zwężone przegrody nosowe.
Ale to nie może być do końca to - bo czasami potrafi wziąć natkę pietruszki, przemielić ją i wypluć. Więc smak już na pewno poczuła - tylko dlaczego tak reaguje na coś, co powinno być dla niej naturalne?
I właśnie przez to, na chwilę obecną nie ma szans, żeby całkowicie przestawić ją na dietę bezgranulatową, której zaczynam być co raz wiekszym zwolennikiem. Oczywiście dostaje też siano, zioła i suszonki.
Nie wiem na ile moje zdanie przekona kogoś, kto nie wie co ma z tym wszystkim zrobić - powiem szczerze, że jak zaczął pojawiać się ten temat ja sama też byłam bardzo zdezorientowana, ale po pewnych pzremyśleniach doszłam do takiego samego wniosku co Wy, a mianowicie:
- umieralność królików w młodym wieku
- coraz częściej przyczyną smierci sa właśnie problemy z układem pokarmowym
- dlaczego króliki moich znajomych żywione byle czym żyły i żyją mając 8-10 lat i nie wiedzą co to problem z brzuchem? (oczywiście nie namawiam tutaj do karmienia chlebem i mieszankami)
- coraz częstsze problemy z układem moczowym - Tosia miała zbyt wysoki poziom soli mineralnych w moczu co między innymi doprowadziło do krwiomoczu. W naturalnej diecie trudno doprowadzić do przemineralizowania a granulat jest naszprycowany minerałami, witaminami itd. Po kilku akcjach dr Krawczyk poprosił o skład granulatów bo zaczął się zastanawiac czy czasem głównym problemem związanym z królikami które do niego przynosimy nie jest właśnie stosowanie granulatu. Oczywiście nia zakazuje jego stosowania ale też nie traktuje go jak super pokarmu
- następnie - zjadanie małych ilości siana - wielu posiadaczy królików ma z tym problem
- niezjadanie cekotrofów - problem i dla królika i dla opiekuna bo zbieranie mokrych smierdzących kup nie jest przyjemne
- i nie wiem jak Wy ale ja uważam, ze niektóre granulaty nie mają bezpiecznej "formy" często wystają z nich twarde, sztywne kawałki (niestety w CC także), które mogą ranić dziąsła, policzki itd.
Jedyną zaletą jaką widze w granulatach teraz - bo nie ukrywam, że długo byłam ich zwolenniczką jest to, że są wygodne. Dla kogoś kto pracuje, uczy się, musi rano wstawać i ma mało czasu jest nawet bardzo wygodne i trudno z tej wygody zrezygnować - mi także.
Cała ta sprawa z granulatem męczy mnie już od dawna i wcale się nie dziwię, że innych także. Na początku była wielka nagonka na ten rodzaj pokarmu, z mojej strony także, a teraz okazuje się, że wszystko się zmieniło. Myslę jednak, że to jest tak jak ze wszystkim - coś na początku wydaje się super, zdrowe, fajne, a po jakims czasie dopiero wychodzi że wcale tak nie jest. Może już teraz filozofuje - ale dla porównania przykład z papierosami, solariami, komórkami. Po ilu latach dopiero wyszło, że coś jest z tymi rzeczami nie tak?
To tyle co chciałam powiedzieć, proszę o rady dotyczące mojej nieznośnej Tośki