Kupki lecą cały czas, mała jest dosyć smutna, dużo odpoczywa i leży. Brzuszek jest już prawie idealny, poza tym, że lekko wzdęty. Mało je, ale nie zmuszam jej też na siłę, nie chcemy zbytnio obciążać jelit po horrorze ostatniego weekendu.
Nie wiem jak ona to zrobiła, że poradziła sobie z tak ciężkim stanem zdrowia. Może barany tak mają (vide Conchita, który też był półprzytomny i umierający)?
Oto zdjęcia z dzisiaj - maluch już przychodzi do mnie i wącha, uwielbia wywalić girasy i.. pić wodę - żłopie niesamowite ilości. Jako hobby można wpisać topienie wenflonów, bo z dużym zaangażowaniem moczy ucho w wodzie
(wąsiki mokre z wody oczywiście)