Odkopuję temat, bo jestem trochę zmartwiona.
Mamy naszego hodowlańca już prawie 1,5 roku. Waży 5kg. Bardzo często mu burczy w brzuchu. Trawi głośno. W zasadzie nigdy nie boli go brzuch, robi piękne, wielki i okrągłe boby. Zawsze ma miękki brzuch i nawet przy bardzo mocnym ucisku nie wykazuje żadnych reakcji bólowych, tylko rozkłada się do miziania i chrupie w błogostanie.
Przed chwilą dostał jabłko (ligol konkretnie). No i rozwalił się na dywanie i odpalił traktor, ale tak głośno, że aż się na pracy skupić nie mogę. Burczy i bulgocze, że ja to bardzo wyraźnie słyszę na kanapie. Kopyta ma wywalone w tył, pyszczek położony na płasko na dywanie i wydaje się być bardzo zadowolony. Jak podeszłam i zaczęłam masować brzuch, to był jeszcze bardziej zadowolony i "wyluzowany". Ale brzuch przy każdym moim dotknięciu/ucisku bulgocze jeszcze głośniej/bardziej.
Nie wykazuje reakcji bólowych.
Ale martwi mnie to. Czy to jest urok królików hodowlanych, czy grzebać w tym problemie głębiej. Wetowi już nie raz o tym mówiłam (a nawet kilku), ale skoro królika nic nie boli i robi normalne boby, to "nie powinnam się przejmować".
Co Wy o tym sądzicie?