no więc najświeższe nowinki z mojego domowego mini spitala
(w życiu nie miałam tylu królików w domu, podziwiam ludzi, którzy ogarniają na codzien więcej niż 3 króliki
)
Jota czuje się już świetnie, nawet potupuje delikatnie już na inne królicze laski. Jest bardzo nieśmiała i trochę strachliwa (albo boi sie po prostu mnie, że będę jej znowu leki podawać
). Daje się bez problemu głaskać, brać na ręce i nawet siedzi spokojnie na kolanach.
Jota nie może się zdecydować do końca, czy jest barankiem, czy nie jest
zabójczy żółty kubraczek
Kappa walczy bezskutecznie ze swoim zielonym kubraczkiem, od wczoraj siedziała z Francesca w kaltce i trenowała na niej rozwiązywanie sznurków, niestety jej własne nie rozwiązują sie tak sprawnie. Kappa wykazuje małą agresę w stosunku do ludzi. Na kolanach siedziec nie chce, a podanie jej lekarstw bez obrażeń graniczy z cudem
Pogłaskanie jej nie sprawia większego problemu, wręcz podstawia do tego łepek. Nie mogła usiedzieć w klatce (gryzła pręty, tupała itd
) więc klatka została otwarta, a Kappa wychodzi już na krotkie spacerki
Francesca jest po prostu cud miód malina
W schronie była osowiała i smutna, dziś, kiedy otworzyłam im klatkę i mała wyszła na zewnątrz pokazała się z zupełnie innej strony. Radośnie podkicuje i obwąchuje wszystkie kąty. Naprawdę odżyła mogąc oglądac świat nie przez kraty (znalazła sobie przytulny kącik i tam sobie leży- pod półkami na ksiązki
). Dziewczyna daje się głaskać i na kolankach siedzi grzecznie, ale nie lubi podnoszenia.
wszystkie czują się już dobrze. Przed nimi jeszcze kilka dni podawania lekarstw
No i szukamy im domków.