W sumie to nie wiem od czego zacząć.
Może zacznę od stanu Kurt.
Mała wczoraj zaczęła samodzielnie jeść- breję marchewkowo-ogórkowo-cykoriową, robiła małe bo małe, ale bobki. energicznie zaczęła zwiedzać pokój i próbować mebli.
Dzisiaj ją zawiozłam do weterynarza, mała jest już z powrotem
Ładnie zniosła narkozę i zabieg. Zęby zostały skrócone- zadziory były z lewej strony żuchwy, lekkie z prawej. Góra- ładna i równa. Spore zmiany martwicze na języku.
Kanalik łzowy przetkany- było bardzo ciężko, ponieważ był całkowicie zatkany, z wielką ilością ropy. ale się udało- jednak nadal musi być płukany, więc jutro jeszcze raz czeka nas wizyta.
Sama Kurt ma się dobrze, wenflon w łapce nie przeszkadza jej w chodzeniu.
Teraz Frędzel- z okiem gorzej. Jest uszkodzona tęczówka, silne zapalenie błony....yyy. W każdym razie jest niewesoło.
Dostał inne leki niemieckie- `maść z chloramfenikolem oraz krople ze sterydem. Mamy udać się do innego weterynarz- okulisty-chirurga.
Wygląda na to, że trzeba będzie walczyć, aby zachować oko.
Tak, jest bardziej przytulny niż był, chociaż nadal nie można go nazwać duszą towarzystwa
Potrzebna jest pomoc- finansowa dla Kurt i Frędzla. Koszt dzisiejszego zabiegu to 120 zł plus 50 zł poprzednia wizyta i 16 za leki dzisiejsze Frędzla. Co daje nam razem 186 zł faktur za dotychczasowe leczenie Frędzla i Kurt.
Przydała by się również karma- nie tylko dla tej dwójki, ale i dla reszty królików ze Szczecina. Obecnie na "stanie" posiadamy tylko siano, karma podarowana nam kilka miesięcy wcześniej z Krakvetu już się skończyła
Całkowicie.
Nie odniosę się do całości dyskusji jaka się wywiązała- bo miejsca by nie starczyło, ale bardzo trudno było by w tym przypadku kontrolować dom "bardziej".
To nie była osoba "znikąd"- to był wieloletni dom tymczasowy, który do tej pory wzorowo wywiązywał się ze swoich obowiązków. Dzięki niej Bisia, Ciastek, Drops, Kajetan, Hevela i inne zwierzęta miały szanse na nowy dom. Dotychczas wszystkie króliki były naprawdę zadbane. To, co się stało z Kurt nie jest wynikiem celowego działania- tylko skrajnej głupoty. Myślenia, że "samo przejdzie", że wystarczy zakropić oko. Nie wystarczyło.
Z każdym moim domem tymczasowym- a mam ich niewiele- jestem na nieco bliższej stopie niż" dzień dobry-masz królika-do widzenia". Nie istnieje możliwość, bym częściej i intensywniej kontrolowała domy tymczasowe, które stają się domami stałymi- bo w większości utrzymuję z nimi stały kontakt, czy to przez telefon czy przez komunikatory. Jak pisałam- w połowie września króliki były zdrowe i zadbane.
Nikt nie będzie adoptował królików, jeżeli w umowie znajdzie się klauzula przykładowo: comiesięcznej kontroli czy wysyłania zdjęć.