A w przypadku, gdy będę ich puszczać, to czy zabieranie malucha jak tylko Ignaś się będzie do niego zbliżał, nie przyniesie odwrotnego efektu (np Ignaś uzna, że on ucieka).
Po pierwsze, skoro korzystasz z porad kogoś na miejscu, to jednak warto przedyskutować z tą osobą sposób działania, a nie na forum, bo to jakby podważanie czyiś kompetencji...
A co do rozdzielania i wypuszczania razem. Skoro ten "maluszek" posunął się do "rękoczynów", to już dzieckiem nie jest. A więc w sumie można go wypuszczać z tym, że z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, czyli nie dajemy się gryźć/ kotłować. Po króliku widać, czy szarżuje do ataku, nie wolno mu na to pozwalać, gryziony też sobie to zapamięta i z zaprzyjaźniania mogą wyjść nici.
Jeśli jesteś sama, nie ma kto Ci pomóc reagować, to unikaj ich spotkań nos w nos, bo przy takim ataku mogą być poważne obrażenia. Sposób z szelkami czy innymi ograniczeniami (np. trzymanie obu na kolanach) jest fajny i pozwala na oswajanie się z "intruzem".
Jak rozdzielać? Po pierwsze ostrożnie, bo rozwścieczony królik może siepać zębami na oślep i wbije się w Ciebie - przerabiałam i choć fizycznie aż tak nie bolało, to było straszne, jak rozwścieczona Miśka szarpała mnie za przedramię niczym pit bull
Po drugie, staraj się nie szarpać królikiem, gdy zaciska zęby na drugim, bo powiększysz rany. No i raczej
nie usuwaj ofiary zostawiając luzem sprawcę, bo walka o terytorium ma do tego właśnie prowadzić - pozbycie się intruza - jak któryś z nich nauczy się, że jego ataki skutkują, to nie przestanie
Rozdzielasz, by nie było rozlewu krwi. Przytrzymujesz atakującego przy ziemi i dajesz ofierze powąchać. Uspokajasz (choćby przyciśnięte plackiem do podłogi) oba i dopiero wtedy pozwalasz odejść, czy dajesz jakieś jedzonko.
Dobre zachowanie = nagroda, złe = uspokojenie i brak nagrody (czyli nie głaszczesz po ataku, nie dajesz smakołyków i nie pozwalasz latać wolno).
Poczytaj o "zaprzyjaźnianiu w wersji dla mięczaków", jak warunkować dobre nastawienie, jak przyzwyczajać do siebie. Jedna krwawa jatka, wynikająca z pośpiechu i króliki się nastawią wrogo.
Ja wyrwałam małego ignasiowi z zębów, a ponoć nie można tak robić.
Ja ostatnio, by "odczepić" jednego królika od drugiego, musiałam agresora solidnie szczypnąć w dupsko, a i tak przedziurkował Jaśkowi całą skórę powodując infekcję (a nie atakował, tylko dosiadł z przytrzymaniem).