Dla mnie oczywiste jest, że zwierzęta z takich hodowli mają o niebo lepiej niż te z "fabryczek", dystrybuowane jak bułki do sklepu i tam czekające w złych warunkach na dalsze losy... Wniosek dla mnie jest taki: jeśli tym zwierzetom jest lepiej, to należy zrobić wszystko, by zwrócić na to uwagę ogółu. Trzeba to zrobić mądrze, bo jeśli się podejdzie do tematu źle, to faktycznie można narozrabiać a nie pomóc. Myślę, że ja wiem jak to napisać, żeby było dobrze i ukierunkowywało myślenie czytelnika na odpowiednie tory - taka trochę manipulacja... ale w dobrym celu.
Popatrz Kapi, gdyby na świecie (uwaga - abstrakcja) nie było sprzedaży zwierząt sklepowej, bazarowej i innej "lewej", a jedynym źródłem nabycia zwierzęcia byłoby udanie się do takiej hodowli, porozmawianie, zamówienie i odebranie osobiste zwierzaka w odpowiednim wieku, zdrowego i zadbanego, to czy nie uważasz, że ogólnie byłoby im lepiej na świecie? Druga sprawa - jeśli aby mieć zwierzę, trzeba byłoby więcej nieco zachodu (i kasy) niż w chwili obecnej (udanie się do sklepu i kupienie w promocji), to i popyt na zwierzęta by nieco zmalał a i ludzie kupujacy zwierzęta nie byliby przypadkowi (ot... tacy na zakupach z dzieckiem, które ledwo mówiąc sepleni: "chcem kluicka..."), tylko tacy, którzy przynajmniej jakieś godziny poświęcili na przemyślenie, kontakt z hodowcą, rozmowę z nim (prawdziwy hodowca nie odda swojego wypielęgnowanego zwierzaka byle komu, pierwszemu lepszemu co powie, że bierze) itd. itp. Dlatego tak obstaję za tego typu rozwiazaniami...
Ja myslę, że to naprawdę ma sens - a przynajmnie może sięprzyczynić do utrudnienia ogólnodostępności zwierząt w sklepach, bo to nie są "towary" jak buraki czy kartofle. Myślę, że trzeba (ogólnie) walczyć o wyeliminowanie sklepowej sprzedaży zwierząt.
.. wiem, to jak próba topienia góry lodowej płomieniem zapalniczki... ale może taki artykuł będzie przynajmniej jakąś "szpilką" co ukłuje tam gdzie powinna?